Krem nawilżająco-ujędrniający, Clochee
Z marką Clochee mam styczność od ponad miesiąca. Wcześniej czytałam o niej na blogach pozytywne recenzje, ale nie znałam jej jeszcze na tyle, żeby zaufać powierzenie pielęgnacji mojej wrażliwej i wymagającej skóry. Czasem przypadek sprawia że poznajemy swoją sympatię, osobę którą chcemy widzieć codziennie, bez której nie wyobrażamy sobie dnia, nie możemy doczekać kolejnego spotkania, mimo że pierwsze wrażenie nas nie zachwyciło. Tym razem głównym bohaterem jest nie osoba jak się domyślacie, jest to krem nawilżająco - ujędrniający, który otrzymałam ze współpracy ze sklepem BODYLAND. Krem który uzależnił mnie tak, że stosuję go od samego początku dwa razy dziennie i z niecierpliwością czekam na kolejne spotkanie. Żeby Wam się nie wydawało że te słowa pochodzą stąd, że krem otrzymałam do przetestowania, zapraszam do czytania dalszej części mojej recenzji.
Zacznę może od początku. Po przyjeździe z długiego pobytu nad morzem, moja cera mimo że pięknie opalona, dostała za swoje za wszystkie czasy. Promienie słoneczne mimo że mają bardzo dobroczynny wpływ na organizm, potrafią też zaleźć porządnie za skórę. Dosłownie. Moja wrażliwa skóra była przesuszona i jeszcze bardziej uwrażliwiona. Ciągłe niedospanie, zmęczenie i stres również wtrąciły swoje pięć groszy.
Taka rozczarowana stanem mojej cery odebrałam wiadomość z propozycją przetestowania tego kremu, który zaserwowała młoda na naszym rynku firma Clochee, którą tworzą dwie młode kobiety: Daria Prochenka i Justyna Szuszkiewicz. Zaintrygowana zasięgnęłąm informacji o tej obiecującej marce i znalazłam słowa które zostały powiedziane przez jej twórczynie.
,, marka powstała z potrzeby powrotu do natury. Przyroda dała nam kawałek siebie, firma Clochee chce przekazać ją dalej w postaci doskonałych kosmetyków do pielęgnacji twarzy i ciała."
Filozofią marki są słowa: Nie odkładaj do jutra przyjemności, którą możesz mieć dzisiaj.
Jak można się domyślać, założeniem firmy jest zastosowanie samych naturalnych składników, poddanie dokładnym badaniom certyfikującym oraz zastosowanie ekologicznych opakowań, czyli butelki po recyklingu z materiałów PCR (Post Consumer Recycling) oraz nadające się do recyklingu (aluminium, szkło).
Prosta ale jakże atrakcyjna szata graficzna przedstawia przydatne informacje o kosmetyku i producencie. Na przyklejonej śliskiej etykiecie zawarte jest także logo firmy, data ważności, symbole oraz skład.
Do ekologicznej buteleczki z granatowego szkła, dołączony jest także na lnianym sznureczku elegancki kartonik, na którym znajdziemy dodatkowe informacje.
To intrygujące opakowanie o pojemności 50 ml zawiera również srebrzystego koloru pompkę, której kolor nadał nieco odpustowego wyglądu, ale w końcu dobrze się wkomponowuje w kolorystyczną całość.
Jest to jednak najmniej ważne, patrząc na bezcenne właściwości kremu i jego skład. Pompka działa idealnie i równie idealnie dozuje odpowiednią ilość kremu. Idealnie pasuje też jego przezroczyste zamknięcie, wykonane z solidnego plastiku. Całe opakowanie jest godne naśladowania dla innych marek kosmetyków.
A co o nim mówią producentki?
Krem Clochee niesamowicie nawilża i ujędrnia skórę. Dzięki czynnym naturalnym substancjom takim jak: kompleks nienasyconych tłuszczów, olej z nasion bawełny, olej sezamowy, ekstrakt z róży i roślinnej gliceryny. Krem zawiera także olej z nasion bawełny, który jest bogatym źródłem witaminy E i nienasyconych kwasów tłuszczowych. W szczególności kwasu oleinowego i linolowego które mają niesamowicie regenerujący wpływ na skórę oraz zdolność eliminowania wolnych rodników. Dzięki niemu krem świetnie sprawdzi się w pielęgnacji skóry alergicznej i starzejącej się. Krem zawiera również kompleks kwasów Omega. Są to nasycone kwasu nasion z lnu. Krem jest też bardzo bogaty w witaminę F, która jest ona bardzo cennym składnikiem, ponieważ chroni skórę i przeciwdziała utracie wody oraz hamuje procesy starzenia się.
Stosowanie:
Krem przeznaczony jest do pielęgnacji na dzień i na noc. Należy nałożyć na skórę twarzy i szyi, delikatnie wklepując opuszkami palców. Jest idealny pod makijaż.
Bardzo lekka konsystencja tego białego kremu na początku mnie trochę zawiodła, ponieważ liczyłam że będzie on bardziej treściwy. Do takich kremów była przyzwyczajona moja skłonna do przesuszeń skóra. Jednak krem mimo że jest lekki, daje naprawdę znaczące efekty i nie pozwolił mi odczuć żadnych minusów takiej konsystencji.
Ten lekki krem doskonale się wchłania i do tego świetnie współpracuje z podkładem, z makijażem, nie roluje się. Świetnie nawilża i koi skórę. Jednak było jeszcze jedno rozczarowanie. Liczyłam że krem który ma na drugim miejscu w składzie wyciąg z kwiatu róży damasceńskiej, to będzie pachniał różą. Nic bardziej mylnego, zapach kremu ani trochę nie przypomina aromatu róży który uwielbiam. Zapach niczego mi nie przypomina, ale mimo to jest przyjemny i delikatny. Po posmarowaniu twarzy kremem, zapach kompletnie zanika.
Moja opinia.
Krem nawilżająco - ujędrniający, Clochee jak wspominałam wcześniej, na początku trochę mnie rozczarował. Pod względem dość lekkiej konsystencji i zapachu, ponieważ nie pachnie różą. Nie spodobał mi się też srebrzysty, nieco odpustowy kolor pompki, który jednak idealnie pasuje do kompozycji opakowania. To wszystko co wzbudziło krzywienie nosa na początku, kiedy krem otrzymałam. Czasami pierwsze wrażenie może nas jednak zmylić, przy kolejnym spotkaniu jest już inaczej. Wszystkie te minusy dane na początku, przy dłuższym poznaniu nabierają pozytywnego znaczenia. Lekka konsystencja tylko pozornie sprawiała wrażenie za lekkiej, krem oprócz tego że łatwo się wchłania i świetnie współpracuje z makijażem, pozostawia ją bardzo dobrze nawilżoną. Nawet moja skłonna do przesuszeń skóra nie potrzebowała już więcej nawilżenia. Zapach mimo braku róży w tle jest przyjemny, do tego nic nie podrażnia mojego nosa i skóry która przez ten okres zyskała na wyglądzie. Jest wygładzona, ukojona i jakby udporniona, bo przestała reagować histerycznie na niekorzystne warunki jak suche powietrze, sierść kota kiedy przychodzi się myziać, czy spotkanie z wodą. Jeśli chodzi o ujędrnienie mojej skóry, niewiele widzę, ale widzę że jest ona w dużo lepszym stanie jak była, jest gładsza i jakby zyskała łagodniejsze rysy, mniej widoczne są też zmarszczki mimiczne. Uważam że nasi producenci potrafią stworzyć kosmetyki na wzór na przykład Heleny Rubinstein, która zresztą też pochodziła z naszego kraju, a te dwie panie mogą pozostać jej godnymi następczyniami, używając do tego naturalnych składników.
Krem nawilżąjąco - ujędrniający jest dość wydajny, po niezmiennym stosowaniu go dwa razy dziennie, zostało mi jeszcze około 1/3 opakowania. Możemy go kupić na przykład w sklepie BODYLAND. Jego koszt 109 zł, jest słuszny pod wieloma względami jak na przykład skład czy działanie. Krem jest też bardzo łagodny dla każdej, nawet wrażliwej skóry. Krem polecam go też dojrzałym paniom, którym niestraszna jest cena i lubią inwestować swoją urodę.
Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego tygodnia. :)
Jak tylko zobaczylam roze w skladzie, to wiedzialam,ze bedziesz zadowolona;))
OdpowiedzUsuńNie mialam okazji uzywac kosmetykow Clochee.
Też się ucieszyłam, co prawda sama wybierałam, ale jestem zawiedziona brakiem tych róż w nucie zapachowej. :)
UsuńJa też miałam takie przeczucie :D. Powinnaś się przemianować z Daisy na Rose :D
UsuńHahaahah, niezły pomysł choć wolę zapach jak nazwę. :D :D :D
Usuńładne ma opakowanie:)
OdpowiedzUsuńFajne i praktyczne. :)
UsuńBardzo mnie nim zainteresowałaś.
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo. :) Mnie on też od samego początku zainteresował. :)
Usuńo tak, super wiadomość... czeka na mnie olejek do demakijażu tej marki.. tym bardziej się cieszę, a co:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
:*
Olejek też z przyjemnością przetestuję. :) Ciesz się bo czeka Cię przyjemne z pożytecznym. :) Ściskam. :****
UsuńPierwszy raz widzę tą firmę :)
OdpowiedzUsuńNie jest jeszcze tak bardzo znana ale dobrze się zapowiada. :)
UsuńTeż od pewnego czasu krążę wokół tych kosmetykow ;)
OdpowiedzUsuńWarto wypróbować, polecam. :)
Usuńpodobają mi się kwaty na zdjeciach, w ogóle Twój blog jest abrdzo spójny graficznie :)
OdpowiedzUsuńMiło mi to czytać, dziękuję. :)
UsuńGreat review..looks like a nice product :)
OdpowiedzUsuńCheck out my new post Here!!!
Nie znam, ale będę mieć w pamięci:).
OdpowiedzUsuńwiększość tych droższych marek jest mi nie znana :) dzięki Tobie będę wiedziała jakie sobie sprawiać prezenty od święta :D
OdpowiedzUsuńZainteresował mnie ale póki co mam spore zapasy :<
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać że mnie zaciekawiłaś tym kremem :)
OdpowiedzUsuńJakoś totalnie mnie nie przekonuje :)
OdpowiedzUsuńdzięki tobie poznałam lepiej tą markę, uwielbiam jak w poście oprócz opisu, efektów i działania kosmetyków znajduje się parę słów o samej firmie:) bardzo podoba mi się buteleczka i oczywiście sam kremik, muszę koniecznie poczytać o tych kosmetykach
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam kosmetyków tej marki ale to serum bardzo mnie zainteresowało ;)
OdpowiedzUsuńA ja dużo bardziej lubię właśnie takie lekkie kremy:) pewnie tak jak piszesz, cena jest uzasadniona, ale ja na razie nie jestem gotowa na taką inwestycję ;p
OdpowiedzUsuńno myśle , że nie jest jeszcze przystosowany dla mnie. ale może byłby to jakiś dobry pomysł na prezent:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam róże więc już lubię ten krem...pozdrawiam Dorotko...
OdpowiedzUsuńTrochę drogi, ale bardzo ciekawy :)
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie - bardzo lubię różane kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńMiałam parę jego próbek, całkiem niezły jest :)
OdpowiedzUsuńKremu nie znam, ale olejek, tonik i micel Clochee bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńOoo, naturalny i dogaduje się z podkładem, brzmi jak dla mnie :)
OdpowiedzUsuń