Odżywka do paznokci - Maximum Strength, Sally Hansen. Hit czy bajki na resorach?
Po zdenkowaniu odżywki Nourish Me Essie, skusiłam się na zakup w promocji w Rossmanie z 49% obniżką. Wpadła mi wtedy w oko odżywka Maximum Strength Sally Hansen, której to producent obiecuje poprawę stanu paznokci w ciągu tygodnia, a także ich uodpornienie na uszkodzenia. Odżywkę stosuję już dwa tygodnie i co zauważyłam? Jest jakaś poprawa? Lubie ją czy nie lubię? Zapraszam na te pierwsze wrażenia.
Zacznę od tego, że od wielu lat od choruję na niedoczynność tarczycy (tarczyca ektopowa umiejscowiona przy podstawie języka, przebadana wzdłuż i wszerz przez profesorów, przycinana przeszczepiana, stąd te blizny na szyi), i mimo że leki biorę regularnie i skrupulatnie pilnuję badan, to moje paznokcie zawsze wymagają specjalnej troski. Raz kupuję droższe odzywki, innym razem tańsze, co przynosi rożne skutki i efekty.
No i spodobały mi się te obietnice i flakonik z różowiutką nakrętką i uroczą szatą graficzną. Pojemność też niemała, bo zawiera aż 13,3ml. jasnoróżowej, dość rzadkiej odzywki o nieostrym neutralnym zapachu. Nie trzeba uciekać na balkon ani otwierać specjalnie okien.
Odżywka do paznokci Maximum Strength była dodatkowo zapakowana w kartonik, na którym oprócz przydatnych informacji, te obietnice znalazłam.
Dla zainteresowanych jest też i skład. Dla mnie ważne jest żeby nie było formaldehydu, niestety mam złe wspomnienia.
Pędzelek jest długi i wąski, niby łatwo nabiera produkt ale jest go za dużo, co powoduje rozchlapywanie na wszystkie strony świata oraz nieestetyczne zacieki.
Chlapie i smuży, i mimo usilnych prób, jeszcze nie udało mi się pokryć równomiernie tą odżywką płytki paznokciowej. Czy pomaluję jedną warstwą, czy dwoma, efekt zawsze jest ten sam - nieestetyczne smugi i zacieki. Odżywka schnie niezbyt szybko dlatego trzeba uważać, żeby sobie krzywdy nie zrobić a tym samym nie zapewnić sobie konieczności poprawek. Na szczęście pomalowany na nim lakier trzyma się całkiem nieźle, a zacieki po odżywce nie są już widoczne. Nie zauważyłam też przebarwień po zastosowaniu ciemnego lakieru. Ale czy ta odżywka daje skutki po tygodniu stosowania? Szczerze mówiąc, nie liczyłam na taki cud i dobrze, bo rozczarowanie byłoby wielkie. Po siedmiu magicznych dniach nie zauważyłam ani śladu efektu poprawy stanu paznokci! No nic, nie mam nic lepszego na tą chwilę i jestem na razie na nią skazana, dlatego daję jej szansę i napiszę o niej więcej za jakiś czas ;)
Odżywka do paznokci Maximum Strength może być według producenta stosowana jako samodzielnie, lub też jako baza pod lakier. Według mnie, nie da jej się stosować samodzielnie bo wygląda to tragicznie. Stosuję ją jako bazę pod lakier. A jak jest u Was? Znacie tą odzywkę? Jak sprawuje się ona u Was? :)
Pozdrawiam i życzę że miłego poniedzialku!
Komentarze
Prześlij komentarz
☆ Jest mi bardzo miło, kiedy odwiedzasz to miejsce i zostawiasz swój ślad. Jednak pamiętaj!
☆ KOMENTARZE ZAWIERAJĄCE NIEOPŁACONE LINKI, LINKI DO ADRESÓW BLOGA LUB REKLAMY NIE SĄ AKCEPTOWANE I TRAFIAJĄ DO SPAMU!
☆ Nie widzisz swojego komentarza? Prawdopodobnie pozostawiłaś w nim nieopłacony link. Zgodnie z obietnicą trafił do spamu. Szanuj cudzą pracę! Mam alergię na cwaniactwo.
☆ Zanim napiszesz komentarz, poświęć chwilę i przeczytaj cały post. Chyba, że lubisz się kompromitować.