False Lash Wings Sculpt i efekt tightline Loreal Paris


      Nie znam kobiety, która nie lubiłaby malować rzęs. Można pominąć malowanie oczu cieniami, ale tusz do rzęs to produkt pierwszej potrzeby. Można je sobie sztucznie przedłużać, można kłaść na nie hennę, ale podkreślenie ich maskarą to nieginący rytuał z robieniem przedziwnych min. Nie wyobrażam sobie po porannej toalecie nie pomalować rzęs. Już jako nastolatka pierwszy kosmetyk, który miałam to  był tusz do rzęs. Najpierw oczywiście podkradałam go siostrze. Gdyby ktoś zabrał mi tą możliwość, czułabym do niego urazę do końca życia, nie wyobrażam sobie nie pogimnastykować się codziennie nad swoimi rzęsami, bo pomalowane rzęsy otwierają oczy, budzą do życia każde spojrzenie.

Marki prześcigają się w tworzeniu coraz to nowych formuł tuszy do rzęs, prześcigają się też w ulepszeniu sposobu ich aplikacji. Na początku swojej historii z makijażem bawiłam się małym grzebyczkiem, później była o różnych kształtach spirala, ostatnio te kształty zmienia znów grzebyczek. Wszystko po to, żeby ułatwić nam, kobietom ten codzienny rytuał. Żeby było łatwiej, prościej i dawało coraz to lepsze efekty. Bo dobrze wytuszowane rzęsy dodają nam nie tylko uroku, ale też pewności siebie...

O naszą pewność siebie zadbał również L'Oreal Paris tworząc tusz umożliwiający stworzenie intensywnego makijażu rzęs pozwalający na zniewalające spojrzenie. False Lash Wings Sculpt L'Oreal Paris ma rzucić na kolana wszystkich przedstawicieli płci przeciwnej! Jak to się ma do rzeczywistości? Czy nowa maskara spełni nasze oczekiwania? Czy spełnia moje oczekiwania? Jeśli chcecie poznać moją opinię, zapraszam do recenzji. :)


Opakowanie swoim wyglądem przypomina jakby statek kosmiczny. Już kiedy popatrzymy na naszą maskarę, mamy wrażenie, że jej kształt, wygląd i blask który roznosi już od samego początku zabiorą nas w kosmos, do raju niecodziennych wrażeń. 
Ciemny błękit pomieszany z fioletem którego nie chciał ogarnąć mój aparat połączony ze srebrzystym połyskiem, przenosi nas w przestrzeń kosmiczną, tylko szata graficzna przypomina z czym mamy tu do czynienia. 



W tym efektownym opakowaniu znajduje się  aż 8,7ml tuszu w intensywnym, czarnym kolorze. Nie wiem czy zdążę go zużyć zanim tusz straci ważność, ale cieszmy się chwilą...


False Lash Wings to pierwszy kreator rzęs od L'Oréal Paris. Maskara, która sprawi, że Twoje rzęsy będą spektakularnie pogrubione i rozpostarte aż po same końce. Zapewni to lekka formuła tuszu do rzęs: bez sklejania, bez grudek.




Rewolucyjna szczoteczka SCULPT w kształcie grzebyka widocznie zwiększa objętość rzęs już od samej nasady. Wypełnia luki między rzęsami dla efektu tightline i wydłuża je już od zwnętrznych kącików.

TIGHTLINE to wypełnienie przestrzeni między rzęsami, które osiągamy przez naniesienie precyzyjnej kreski, którą zawdzięczamy tej innowacyjnej szczoteczce. Sprawić to ma, że oczy staną się bardziej wyraziste, większe i zarysowane jak nigdy dotąd. Wypełniona linia rzęs pomoże nabrać wyjątkowej głębi, zgodnie z od dawna stosowaną przez profesjonalnych makijażystów techniką.

Kształt litery V między rzędami grzebyczków pozwala na dozowanie przez szczoteczkę odpowiedniej ilości tuszu, a elastyczne wypustki grzebyczka trafiają nawet do najkrótszych rzęs. 




Sam wygląd tej szczoteczki onieśmiela w obawie, że nie damy rady, że coś zepsujemy, przecież lubimy tradycyjne szczoteczki. Jednak już od początku można się z nią zaprzyjaźnić. Kiedy delikatnie przeciągniemy ją od nasady rzęs pokryjemy je lekkiej konsystencji tuszem sprawiając widok rzęs do samego nieba, łącznie z zaznaczoną kreską na linii wodnej. Musimy to jednak robić na tyle uważnie, żeby nie przesadzić z ilością tuszu. bo wtedy możemy posklejać co niektóre rzęsy. Podkreślone tak rzęsy dodają bardziej intensywnej głębi spojrzenia, nadają mu charakteru. 


Nałożony na rzęsy tusz schnie dość szybko nie odbijając się na powiekach ani nie rozmazując się. Jeśli chcemy nałożyć na rzęsy kolejną warstwę, najlepiej odczekać ten moment kiedy pierwsza warstwa wyschnie, żeby ich nie posklejać. W ciągu dnia tusz nie osypuje się, trzyma się do samego zmycia. Co najważniejsze, tusz ten nawet nałożony na linię wodną nie podrażnia oczu, nie powoduje łzawienia ani ich pieczenia. Rzęsy są pięknie podkreślone, wywinięte do góry i długie do samego nieba. Podczas demakijażu nie ma problemu z jego zmyciem nawet płynem micelarnym. 


Maskara False Lash Wings Sculpt dostępna jest stacjonarnych, albo internetowych drogeriach w różnej rozpiętości cen: od ok.50zł do 65,99zł w Rossmanie. Warto się za nią rozejrzeć, bo jest warta uwagi. :)

Firmie Loreal Paris dziękuję za możliwość przetestowania tej maskary.

natomiast wszystkim życzę słonecznej reszty weekendu :)

Komentarze

Jeśli podobają się Tobie moje treści, będzie mi bardzo miło, jeśli wesprzesz mój blog 🙂

instagram

Copyright © W Blasku Marzeń.