Co wykończyłam w lipcu 2017.



        Połowa wakacji już za nami, za nami też puste opakowania. Moje już wylądowały na śmietniku, zostały tylko lepsze lub gorsze wspomnienia. Jeśli Was ciekawi, co takiego zużyłam, do czego powracam, a co wywaliłam zapraszam do dalszej części. 

Ulubieńcy lipca.


        Moje blogowanie było ostatnio trochę nieregularne, a to z powodu przyjazdu wnuczki. Po kilometrach spaceru, po szaleństwach na placach zabaw i odpowiedzi na tysiące pytań trzylatki, można się pogubić z pisaniem postów i odpisywaniem na maile. Dziś po południu oddałam już wnusię w ręce rodziców, ale to nie znaczy, że od razu wpadłam w wir pracy. Przez kilka godzin po pożegnaniu z wnusią szukałam swojego miejsca. Brakuje mi tego radosnego szczebiotu. Na rozkręcenie postanowiłam napisać post o ulubieńcach nie tylko kosmetycznych. Trochę ich się uzbierało. Mogłabym ich wymienić więcej, ale jeszcze przyjdzie na to czas. 

Magia rokitnikowego mydła


      Wszyscy lubimy pachnące mydełka w żelu, ale ze względu na wrażliwą skórę nie każdy takiego może używać. Chętnie wracamy do natury i szukamy mydła o nieskomplikowanym składzie. Takie mydła, do tego ręcznie robione pochodzą z naturalnych i organicznych składników, bez szkodliwych dodatków, bez sztucznych barwników, a także bez zapachów. Naturalne kosmetyki tez mogą uczulić, dlatego ciężko jest znaleźć coś odpowiedniego dla siebie. Od pewnego czasu mam okazję używać Mydło rokitnikowe z glinką żółtą Natural Secrets, polskiej marki kosmetyków naturalnych. Mogłabym doczekać, aż jego zużyję, ale nic się zapewne nie zmieni, jeśli napiszę o nim już dziś, tym bardziej że jest to mydło godne polecenia, a higieny nigdy za wiele. Myjcie się chłopaki i dziewczyny...

Only Venezian Rose ProVoke Dr Irena Eris.


         Bardzo lubię paletki cieni, ale mają one jedną wadę. Najszybciej kończą się u mnie najczęściej używane, czyli bardzo jasne kolory, najpóźniej ciemne. W ten sposób najczęściej zostaję z paletkami pełnych ciemnych cieni. Lubię pojedyncze, ponieważ są większe i zawsze można powiększyć swoją kolekcję o kolejne w ulubionych kolorach. 

W ten sposób do mojej kosmetyczki dołączył pojedynczy cień do powiek Dr Ireny Eris ProVoke o odcieniu Venezian Rose 101...

Apetyczny, cukrowy peeling orzeźwiający. Melon z zieloną herbatą.



          W końcu mamy lato, upały, no i myć się trzeba częściej, i szorować skórę trzeba, żeby pięknie wyglądała. Dlatego też mój peeling znika w oczach, ponieważ tak intensywnie go używam, że za chwilę będzie mi o nim przypominał tylko słoik i miłe wrażenia. Dlatego też chcę o nim opowiedzieć już dziś. Jest to Peeling cukrowy orzeźwiający melon z zieloną herbatą Natural Secrets. Peeling, któremu trudno się oprzeć.

Moje brwi i paletka Brow Artist Genius Kit L'Oreal Paris


      Brwi to chyba najsłabszy punkt w moim makijażu. O ile wyregulować je chodzę do kosmetyczki, to pomalowanie ich zajmuje mi najwięcej czasu w całym makijażu. Moje brwi są uparte i nieposkromione jak dzikiej łani. Ogarnąć je, to trzeba być artystą. Ale trening czyni mistrza, no może nie od razu, bo wymaga to dużo pracy, ale zawsze warto mieć nadzieję. Jeśli chodzi o produkty do makijażu, jestem w tym przypadku bardzo wymagająca. Czy paletka Brow Artist Genius Kit L'Oreal Paris spełnia swoje zadanie? Zapraszam do dalszej części.

Naturalne testowanie z Natural Secrets


        Przychodzę do Was z dobrą nowiną, widziałam dziś lato. To znaczy, że mam wrażenie, że chyba się wreszcie obudziło. Dotarła też do mnie paczka z nowym testowaniem od Natural Secrets. Myślicie, że kosmetyki czekają na swoją kolejkę? Ależ skąd! W swoim kosmetycznym grafiku już znalazłam dla nich zastosowanie. 

Powiedzcie, jak tu się oprzeć kosmetykom, które są wytwarzane ręcznie z najwyższej jakości surowców roślinnych, do tego nie testowane na zwierzętach, nie zawierają też tłuszczów zwierzęcych. Więcej o marce przeczytacie TU, a ja pokażę, czym delektuję moją skórę.

Kredki do brwi Brow Artist Maker.



          Kiedy miałam jeszcze ciemne i gęste brwi. długo pomijałam ten etap makijażu, na szczęście nie mogłam narzekać na ich wygląd, były też regulowane. Z czasem jednak się przerzedziły, przestały być już moim atutem, trzeba im jakoś pomóc. Bez podkreślonych brwi, twarz traci charakter, wszystko się jakoś rozmywa. Niedawno od Loreal Paris trafiły w moje łapki dwie pomady Brow Artist Maker. Są lekkie, wygodne w noszeniu, wszędzie się zmieszczą, ale nie brakuje im też wad. 

Brow Artist Maker został stworzony z myślą o kobietach, które chcą uwodzić naturalnym pięknem. Sukcesem makijażu są detale – dobrze zarysowany łuk brwiowy sprawi, że kontur twarzy nabierze wyrazistości. Dzięki innowacyjnej formule, produkt wygląda bardzo naturalnie, dając pudrowe wykończenie, a tym samym nieprzeciętny wygląd.



Brow Artist Maker posiada kremową konsystencję, która po nałożeniu na brwi zamienia się w pudrową. By uzyskać jeszcze bardziej naturalny wygląd użyj pędzla kabuki. Umożliwi on wykonanie odpowiedniego konturu brwi, a także usunięcie nadmiaru produktu, pozostawiając brwi w naturalnej formie.

Kredka jest dość szeroka, szybko traci ostre zakończenie, przez co trudno jest nią precyzyjnie zaznaczyć brwi. Można ją zatemperować, a jeszcze łatwiej jest to zrobić temperówką do grubych kredek. 

Nie ma problemu z zamykaniem obu końcówek, ale z pędzelkiem lepiej obchodzić się ostrożnie. Przy myciu zdążył pędzelek zdążył mi się już odkleić. 


Poza tym, że pędzelek się odkleił od reszty, jest bardzo miły w użyciu. Jest miękki, przyjemny dla skóry, a co najważniejsze to nie drapie. Pędzelek służy mi również do nakładania korektora pod linię brwi. Same brwi trudno jest mi precyzyjnie podkreślić tym pędzelkiem. 



U mnie znalazły się dwa odcienie: jaśniejszy 02 Cool Brunette, oraz ciemniejszy 4 Dark Brunette.


Mimo moich naturalnych, ciemnych odrostów zdecydowanie lepiej wyglądam w jaśniejszym odcieniu. 04 Dark Brunette zdecydowanie bardziej pasuje brunetkom z ciemniejszą oprawą oczu. 


Kredka, kiedy jest zaostrzona nie jest trudna w użyciu, ale podkreślanie nią brwi nie należy też do najłatwiejszych, zwłaszcza dla początkujących w tym osób. Bez użycia żelu usztywniającego brwi, moje żyją własnym życiem. 


Z jednej strony lubię tą kredkę, z drugiej nie spełnia mi wszystkich oczekiwań. Bardziej mi odpowiada paletka do brwi tej serii, ale o niej zrobię osobny wpis. Trwałość jest nawet zadowalająca, łatwo jest też zmyć płynem micelarnym. 

Oba te produkty są dostępne w drogeriach zarówno stacjonarnych, jak również internetowych w cenie około 40 zł. Decyzję pozostawiam Wam. Lubicie takie produkty do brwi? Które produkty do brwi najbardziej Wam odpowiadają?

Miłego poniedziałku! :)

Piękno pochodzi od wewnątrz


      Zdrowa cera, to nie tylko cera wypielęgnowana dobrymi kosmetykami. Zdrowa cera to także efekt zdrowego trybu życia, dobrze zbilansowanej diety, to także efekt jej ochrony przed szkodliwymi skutkami działania niesprzyjających warunków środowiska. Lato daje nam wiele możliwości poprawy naszej urody. Oprócz słońca, które obecnie chyba się obraziło, mamy bogactwo sezonowych jarzyn i owoców. Pozwalają nam one nie tylko zadbać o zdrową dietę, ale także ochronić nasze zdrowie i naszą skórę przed starzeniem. Fantastycznie jest mieć to wszystko na wyciągnięcie ręki, fajnie jest mieć jeszcze wyciskarkę do warzyw i owoców, ale nie zawsze tak jest. Czasami musimy korzystać z gotowych rozwiązań. Pracując całymi dniami nie zawsze mamy czas czy siły przyrządzania smacznych soków bezpośrednio ze świeżych owoców.

Całkiem niedawno przyszedł do mnie od Soki Świata zestaw soków z miłymi i praktycznymi upominkami, co mnie bardzo ucieszyło, ponieważ od dawna już je miałam na zakupowej liście. Śliczna torba z tworzywa, kolorowe maskotki do lodu i shaker, który zawsze zostawał gdzieś po drodze zakupowej kolejki. Najważniejsze jednak były soki, które poszły tak szybko, że nie zdążyłam nawet pokombinować ze zdjęciami. Pozostały miłe wrażenia i poszukiwania nowych soków.

Aktywny kolagen w żelu DermoFuture. Czy działa?


        Podobno trzeba starzeć się z godnością. Nie wiem na czym to ma polegać, ale ja godnie dbam o piękno i zdrowie swojej skóry. Wiem, że są przemiany w organizmie i tak dalej, i tak dalej, że nic nie pomoże oprócz operacji plastycznych, a ja się z tym nie zgadzam. Kombinuję, eksperymentuję i tego nie żałuję. Znając ze współpracy z Tenex kilka wspaniałych produktów, postanowiłam wypróbować coś innego, mającego wygładzić moją cerę. Wybrałam do przetestowania Aktywny kolagen w żelu DermoFuture, jednak postanowiłam go przetestować trochę inaczej. Na swoich dłoniach. Po pierwsze, moje suche dłonie też potrzebują trochę odmłodzenia. A tak naprawdę, moją decyzją testowania serum na dłoniach był skład, którego wcześniej nie zdążyłam poznać. Czy warto było? Jak sprawdziło się serum, dowiecie się w dalszej części. Zapraszam.

Podsumowanie kuracji Merz Spezial Dragees.


      Ponad trzy miesiące temu otrzymałam do przetestowania trzy opakowania suplementu Merz Spezial Dragees. W każdym opakowaniu było po 60 drażetek, które spożywałam dwa razy dziennie. Pierwsze wrażenia po miesięcznej kuracji opisywałam TU, ale kuracja została zakończona pod koniec czerwca, a ja jeszcze nic nie wspominam. Czas napisać swoje podsumowanie, zapraszam.

Słońce w czekoladzie ProVoke Dr Irena Eris.


        Już dawno przestałam opalać twarz. Chronię skórę przed promieniami słonecznymi, szczególnie od czasu, kiedy na mojej twarzy porobiły mi się przebarwienia. Ale to nie znaczy, że nie lubię skóry muśniętej słońcem. Mogę powiedzieć, że bardzo lubię swój ciepły koloryt skóry, dodatkowo muśnięty odrobiną pudru brązującego. Dziś przychodzę przedstawić Wam swoją czekoladkę Choko Bronzer ProVoke Dr Ireny Eris. Mój odcień to 041. Dawno nie miałam tak apetycznego pudru. Czy jest równie apetyczny w użyciu? 

Oryginalna gabeczka Beauty Blender. Hit to jest, czy rozczarowanie.


          O małej gąbeczce Beauty Blender czytałam już od dłuższego czasu i byłam bardzo ciekawa, co w niej jest takiego magicznego, że jest tak uwielbiana nie tylko przez światowych makijażystów, ale także przez blogerki. Co prawda, nie jestem makijażystką, ale też nie robię makijażu od wczoraj. Makijaż uwielbiam robić nie tylko na sobie samej, czasami prosi mnie też o to ktoś z koleżanek czy bliskich. Testowałam już różne gąbeczki, które po krótkim czasie wędrowały do kocich pazurków, stąd czuję niechęć do wszelkich podróbek czy to zamienników. Po prostu nie lubię marnotrawstwa i swojej nieszczęśliwej miny. Dbam o to, żeby moje zmarszczki wspominały tylko miłe chwile. Czy gąbeczka Beauty Blender sprawiła uśmiech na mojej twarzy, czy rozczarowanie dowiecie się czytając dalszą część.

Senelle, nowa marka kosmetyków naturalnych w Polsce


          Nie wiem czy pamiętacie, kilka dni temu chwaliłam się na Instagramie pięknie zapakowaną paczką. Bardzo się cieszę, że jako jedna z pierwszych blogerek mogę wypróbować nową na polskim rynku markę. Jest to marka kosmetyków naturalnych Senelle Cosmetics, otwarty też został sklep internetowy. Zanim je przetestuję i opiszę w recenzji, zapraszam do zapoznania się z kosmetykami tej marki oraz ich składami.

Z czym się rozstaję, a co wraca jak bumerang. Czerwcowe denko


         Czerwiec minął mi jeszcze szybciej niż maj, ale nie o nim dziś będę pisać. W czerwcu wykończyłam mnóstwo kosmetyków  i o tym będzie w tym poście. Zapraszam.

Jeśli podobają się Tobie moje treści, będzie mi bardzo miło, jeśli wesprzesz mój blog 🙂

instagram

Copyright © W Blasku Marzeń.