Jak nie zwariować w te ponure dni, czyli moje endorfiny


         Listopad do najprzyjemniejszych nie należy, tym bardziej, że dni są coraz krótsze, bardziej szare i coraz mniej światła dla zdjęć. Było trochę rozczarowań, ale też miłych zdarzeń. Żeby za dużo nie marudzić, żeby wytrzymać samej ze sobą, próbuję szukać lepszych stron wszystkich minusów. Staram się równoważyć wszystko tak, żeby bilans był dodatni. 

Plusem szybkiego zachodzenia słońca jest wykorzystanie pachnących świeczek i wosków. Można je kupić stacjonarnie w drogeriach czy Pepco, albo w sklepie z produktami naturalnymi. W UK polecam sklep internetowy Ecoeuphoria.com, u nas też sklepów z pięknie pachnącymi świeczkami czy woskami nie brakuje. Wprowadzają w nasze życie więcej  światła, miłego nastroju i lepszego samopoczucia. 


Żeby nie ucierpiał mój organizm stosuję suplementację złożoną z witamin D3 + K2, a także kwasów omega. Na moje stare kości, skórę i te włosy co zostały.


Przy okazji trafił się również olejek ayuwerdyjski do włosów. Używam go do olejowania całej głowy, ale też do wzmacniania końcówek włosów, które tak pachną, że mogę sobie darować użycie perfum.


Jak wiecie, miałam niemiłą przygodę z włosami, których sporo ubyło. Musiałam też uzupełnić swoją pielęgnację w brakujące kosmetyki, dlatego też postanowiłam odwiedzić ulubiony sklep zielarski, gdzie znalazłam różany szampon o przyjemnym składzie i tonik Vianka. Nie lubię otwierać kosmetyków w sklepie, chyba że są testery. Nie zawiodłam się, oba pięknie pachną.


Jeśli chodzi o miłe zapachy, lubię kiedy są w moich kosmetykach. Zawsze to przyjemniej relaksować się podczas pielęgnacji. W listopadzie nie mogłam narzekać na ich brak.



Używanie serum do twarzy Resibo, a także odmładzającej serii do pielęgnacji twarzy to nie tylko przyjemność dla skóry, ale też dla nosa. 

Staram się zachować równowagę między zdrowym odżywianiem, a rozpieszczaniem zmysłów. Nie da się wszystkiego sobie odmówić co się lubi. W ten sposób można się co najwyżej doprowadzić do stanów depresyjnych. Lubię kawę, ale też jestem fanką dobrej herbaty, czy smacznej mieszanki ziół. Muszę się powstrzymać z farbowaniem włosów, ale dzięki temu widzę jak dużo mam białych pasemek. Kiedy moje włosy dojdą do siebie i odrosną, zrobię to, na co dawno miałam ochotę. Kiedy już całkiem osiwieję, przemaluję je sobie na różowo. To nie żart, kolory lubiłam i lubić będę także na włosach. 


Lubię też stylizacje w żywych kolorach, które również dostarczają dawki endorfin. Uśmiech mi się robi od ucha do ucha, kiedy widzę fajne koszulki z nadrukiem. Nadruk można również spersonalizować. 

Ha! Mnóstwo endorfin również dostarczają moje koty. Nie powiem, żebym za każdym razem skakała z radości, kiedy coś zbroją. Kiedy czasem się budzę, moja firana zamiast na karniszu leży sobie na podłodze. Dziś wykorzystałam tą okazję i wrzuciłam ją do pralki. Czeka mnie jeszcze jej powieszenie czyli dodatkowy fitness, a tego nigdy zbyt wiele. W końcu sam krem na cellulit nie wystarczy. Wczoraj kotełki zapewniły mi spacer po liściach we własnym domu. Na liściach, które przyniosłam z parku na tło do zdjęć. 


Tak że wiecie. We wszystkim można znaleźć również te lepsze strony, niekoniecznie trzeba od razu popadać w czarną rozpacz. Może uda się nie zwariować do wiosny. 

Życzę i Wam mnóstwo endorfin, w nich jest moc!

Komentarze

Jeśli podobają się Tobie moje treści, będzie mi bardzo miło, jeśli wesprzesz mój blog 🙂

instagram

Copyright © W Blasku Marzeń.