Listopadowi umilacze.


        Nawet nie myślałam, że listopad tak zaskakująco szybko minie. Tylko patrzeć jak będą Święta, Sylwester i wyglądanie wiosny. I o to chodzi, bo na wiosnę już czekam, a tu dopiero spadł pierwszy śnieg. Wypadałoby zacząć już pisać post o moich listopadowych umilaczach,  ale jak tu pisać jak moje kotełki po obu moich stronach leżą brzuszkami do góry i dopominają się głaskania.

Tak więc głaszcząc jedną i drugą spoglądam jeszcze raz na pocztę mailową, na blog, a przed chwilą jak na złość spaliła się żarówka i nie pamiętam gdzie schowałam zapasowe. Natknęłam się przypadkowo na stronę apynews.pl z nowinkami ze świata youtuberów, zaczęłam ją przeglądać i zapomniałam o całym świecie, o miejscu schowania żarówek również zapomniałam. Wracam więc do umilaczy, czyli swoich ulubieńców. Do twarzy już pokazywałam, więc nie będę Was tym samym zanudzać, ale mam coś, co umiliło moją włosową tragedię i perypetie z opisywanym ostatnio balsamem do ciała.


Ratując rozpaczliwie swoje włosy poszłam na poszukiwania, czegoś specjalnie do włosów, co dodatkowo umiliłoby mi te zabiegi. Wiadomo przecież, że codziennie jajka kłaść na włosy nie będę, a olejki są lekiem na całe zło. Chodzi jeszcze o to, żeby była ich mieszanka, a przy tym umilało mi to jeszcze życie, bo w jakim celu miałabym się dodatkowo karać zapachem oleju czy musztardy. Anioły nade mną czuwają, bo trafiłam w drogerii Natura na Ayuwerdyjską terapię do włosów Orientany, która akurat była w promocji. Zapach tego olejku jest naprawdę piękny i na szczęście nie przyprawia o ból głowy, co mnie często spotyka przy tak intensywnych aromatach. Olejek używam co najmniej raz w tygodniu do olejowania włosów, natomiast codziennie na końcówki włosów, a zapach na włosach na szczęście łagodnieje.

Doceniam właściwości odżywczego peelingu do ciała Equilibra, który ratuje mi skórę, kiedy jestem w pośpiechu i nie mam czasu bawić się z balsamem. Jest na tyle delikatny, że można go stosować nawet codziennie i co najważniejsze, nawilża i odżywia skórę na cały dzień bez potrzeby smarowania czymkolwiek. Ponieważ mój ulubiony szampon już dobija dna, postawiłam na szampon różany wegańskiej marki Beaute Marakesh. Ma piękny różany zapach, nawet dobrze się pieni, nie obciąża włosów i jest delikatny dla skóry. Nie czuję już potrzeby mycia włosów codziennie, a bywa  że mogę je umyć co trzeci dzień.


Oprócz pielęgnacji ciała i włosów pamiętam o makijażu. Może nie zawsze, bo kiedy nie mam planów wychodzić i nie spodziewam się odwiedzin, makijaż sobie darowuję. Kiedy wychodzę "do ludzi" ,chcę się czuć się komfortowo, i nie patrzeć co chwilę w lusterko czy nie trzeba czegoś poprawić.


Ulubieńców do makijażu mam dużo więcej, ale ile można pisać o tym samym. Tu akurat też nic nowego, ale tusz do rzęs, podkład i pomadki do ust, to podstawowe must have mojego makijażu.

Maskara Paradise Extatic L'Oreal Paris pięknie podkreśla rzęst, przy tym się nie rozmaże na wietrze, ani nie osypie. Paletka pomadek Color Riche tej samej marki co maskara jest niezawodna przy każdej okazji. Podkład rozświetlający ProVoke dr Ireny Eris zabezpieczy przy okazji skórę przed zimnem jak pierzynka, ładnie przy tym wyrównując jej koloryt. Można przy tym bawić się kolorami według własnej fantazji.


No i nic tak nie umili listopada jak kawałek kartonu. One doskonale wiedzą jak się urządzić.

Jak Wam się udał listopad? tęsknicie za Świętami? 

Miłego piąteczku :)

Komentarze

Jeśli podobają się Tobie moje treści, będzie mi bardzo miło, jeśli wesprzesz mój blog 🙂

instagram

Copyright © W Blasku Marzeń.