Szczęśliwa kobieta, to szczęśliwe paznokcie. Le Vernis Longue Tenue 506 Camelia Chanel.


        Ładne, równo pomalowane paznokcie to jedno z naszych kobiecych marzeń. Odstawiam wszystkie lakiery, przy których niepotrzebnie tracę czas. Lubię mieć ładne paznokcie, ale chociaż moje słabe paznokcie wymagają specjalnej troski, brak mi cierpliwości do ślęczenia przy nich dłużej niż przy makijażu. Nie mam zmywarki, jestem sama sobie gosposią i nie lubię kiedy po chwili moczenia rąk z mojego mani pozostaje smutne wspomnienie. Na mojej wishliście często przewijały się różnego rodzaju lakiery, oczywiście te z wyższych półek. Mikołaj czy jak go tam nazywacie, nie zapomniał o mnie i jednym ze świątecznych prezentów był trwały lakier do paznokci Le Vernis Longue Tenue Camelia 506 Chanel, pozostałe pokażę przy okazji. Choć lakier jest u mnie dopiero tydzień, to już mogę napisać swoje pierwsze wrażenia. Drugie będą po dłuższym testowaniu. Zapraszam...

Makijażowe odkrycia 2017.


     Co chwilę poznajemy nowe kosmetyki. Jedne są dobre, inne lepsze, a do jeszcze innych powracamy częściej. W mijającym roku poznałam ich naprawdę dużo. O kosmetykach pielęgnacyjnych, które mnie urzekły wspominałam już wcześniej tu i tu. Dziś przyszedł czas na odkrycia makijażowe. Zapraszam. 

Grudniowe porządki, czyli znów denko.


           Koniec roku coraz szybciej, miejmy nadzieję że kolejny będzie lepszy. Jak już mamy koniec roku, to czas na wywalenie pustych opakowań. Już miałam przestać o tym pisać, ale przypomniałam sobie właśnie że takie posty mają ogromną popularność, dlatego znów pokażę co zużyłam. Trochę się tego uzbierało. Wszystkie produkty, o których już pisałam są podlinkowane.

Ulubiony korektor. Born This Way Too Faced.


       Święta Bożego Narodzenia już się zakończyły, czas się więc zabrać do roboty. Warto też zakryć pozostałe po świętach i nie tylko rodzinnych imprezach wszystkie oznaki zmęczenia. Ponieważ o swoją ponad półwieczną cerę dbam z wyjątkową troską, zamówiłam sobie od Mikołajki korektor, który ma mi zapewnić wyjątkowy komfort. W końcu jestem kobietą wyjątkową i mogę być trochę wybredna, tak samo jak moja skóra. Korektor pod oczy Born This Way Too Faced pozwolił mi poczuć się wyjątkowo. Nie powiem, że śpię ze swoimi upominkami jak będąc dzieckiem, ale tak samo się nimi cieszę. Urzekło mnie to śliczne opakowanie jak również uroczy kartonik. 

Grudniowe nowości dla pięknej skóry.


     Światło słoneczne nas nie rozpieszcza, ciągle mi go brakuje, co widać na zdjęciach. Pocieszam się, że do końca roku jest coraz bliżej i dni staną się coraz dłuższe. Cieszę się przedświąteczną atmosferą, oglądam vlogmasy, czytam blogmasy i próbuję coś tworzyć na swoim blogu. Musiałam być bardzo grzeczna, bo w ostatnie dni przyszło do mnie trochę paczek. Zapraszam wszystkich na pyszną herbatę przy świątecznych piosenkach i przyjrzeniu się moim nowościom.

Kosmetyczne hity roku 2017. Pielęgnacja ciała i włosów.


         Swoich najlepszych kosmetyków do pielęgnacji ciała i włosów nie było mi trudno wybrać, tym bardziej że moja skóra ani włosy łatwe w pielęgnacji nie są. Oprócz działania i składu kosmetyku cenię sobie również przyjemność w używaniu, duże znaczenie ma też u mnie zapach. Kto szuka drogeryjnych kosmetyków, nie znajdzie tu dla siebie nic. Jeśli lubicie odwiedzać sklepy zielarskie, czy z kosmetykami naturalnymi, znajdziecie tu również coś dla siebie.

Rewitalizujący, delikatny i skuteczny płyn micelarny Vianek


          Do Świąt jest coraz bliżej, ale o demakijażu pamiętać trzeba. Trzeba było też wypróbować coś dla skóry dojrzałej, czyli Rewitalizujący płyn micelarny Vianek. Ponieważ butelka jest coraz bardziej lekka, warto też podzielić się swoimi wrażeniami. Zapraszam. 

Hity kosmetyczne 2017. Pielęgnacja twarzy.


         Kończy się rok, więc wypada co nieco podsumować. Co mi się najbardziej spodobało, co polubiłam i do czego z chęcią będę wracać, o tym przeczytacie w dalszej części. Zaczynam od pielęgnacji twarzy i zapraszam. 

Łagodzący tonik-mgiełka Vianek


        Dawno nie było u mnie produktów Vianka, o czym przypomniała mi wizyta w zielarskim sklepie. Tam zawsze znajdę coś ciekawego dla mojej wrażliwej skóry, tym razem kończył mi się tonik. Mój wybór padł na Łagodzący tonik-mgiełka z ekstraktem z owoców róży. Dziś przyszedł czas, żeby opowiedzieć jak tonik się sprawuje. Zapraszam. 

Różany ulubieniec do każdych włosów, Beaute Marakech.


        Nie wszystko, co naturalne jest u mnie od razu lubiane, ale gdy trafiłam wzrokiem na Różany szampon Beaute Marrakech, nie musiałam się długo namyślać. Różany szampon trzeba koniecznie mi wypróbować, tym bardziej że oparty jest na naturalnym składzie, co jednak jest dla mnie bardzo ważne. Szampon bardzo szybko został moim ulubieńcem, nie tylko ze względu na zapach.

Pomadka nabłyszczająca Bright Lipstick 502 ProVoke Dr Irena Eris


        Zima nie jest łaskawa dla naszej skóry, a tym bardziej dla naszych ust. Wystawione na różne warunki pogodowe usta potrzebują dodatkowej troski i ochrony. O tej porze roku nie warto zapominać o nałożeniu na usta dobrego balsamu czy pomadki ochronnej. Żeby poprawiając gdziekolwiek makijaż nie bawić się w szukanie dodatkowego balsamu, lubię mieć wszystko w jednym, czyli kremową pomadkę, która nie tylko nie będzie wysuszała moich ust, ale dodatkowo będzie spełniała właściwości pielęgnujące. Przypadkowo trafiłam na pomadkę nabłyszczającą Bright Lipstick 502 Dr Ireny Eris ProVoke. Nie jest to może pomadka ochronna, ale idealnie wpasowała się w ten zimowy klimat...

By życie było bardziej proste


          Chociaż do końca roku już niedaleko, ja nie mogę doczekać się wiosny. Fajnie jest, kiedy jesteśmy w domu. Nic nam głowę nie kapie, chociaż przez czapkę tego się nie czuje. Gorzej, jeśli napada nam na okulary, wtedy i wiosna nie pomoże, zwłaszcza kiedy zapomnimy parasolki. Nie zliczę, ile razy muszę ściągać okulary żeby je powycierać z kropel deszczu, oczyścić z odbitego tuszu do rzęs czy pary powstałej przy zmianie temperatury. Nie wspomnę już na temat makijażu.

Moje włosomaniactwo i aktualizacja pielęgnacji włosów.


           Niedawno wspominałam o tragedii związanej z moimi włosami. Na szczęście odrastają, ale też zmieniłam ich pielęgnację. Zaopatrzyłam się w suplementy, moja łazienka wzbogaciła się o nowe kosmetyki do włosów. Jeszcze ich nie obcięłam, na szczęście reszta włosy potrafi zasłonić ubytki, ale w najbliższym czasie mam zamiar odwiedzić mój ulubiony salon fryzjerski. Nie byłam jeszcze u lekarza, po prostu jakoś nie mogę dojść. Widzę jednak że skalp zarasta, więc nie jest najgorzej. 

Naturalne odmładzanie Goji Berry Organique. Moje pierwsze wrażenia.


      Moja skóra bardzo lubi pielęgnację pochodzenia naturalnego, testowanie takich kosmetyków jest przyjemnością, a kosmetyki Organique to dla mnie nic nowego, dlatego każda nowość tej marki jest u mnie mile widziana. Terapia odmładzająca z jagodami goji gości u mnie od miesiąca, ale już przychodzę z pierwszymi wrażeniami. dotyczącej tej linii.

Listopadowi umilacze.


        Nawet nie myślałam, że listopad tak zaskakująco szybko minie. Tylko patrzeć jak będą Święta, Sylwester i wyglądanie wiosny. I o to chodzi, bo na wiosnę już czekam, a tu dopiero spadł pierwszy śnieg. Wypadałoby zacząć już pisać post o moich listopadowych umilaczach,  ale jak tu pisać jak moje kotełki po obu moich stronach leżą brzuszkami do góry i dopominają się głaskania.

Perełki i buble, które zużyłam w listopadzie.


        W końcu mija listopad, a wraz z nim czas na wywalenie pustych opakowań. Było trochę ulubieńców, było też trochę bubli. Nie wszystko zużyłam do końca, część po prostu oddałam, część zużyłam w innym celu. Co wykończyłam z przyjemnością, a co męczyłam albo oddałam dowiecie się w dalszej części. Zróbcie sobie kubek dobrej herbaty, czy co tam wolicie. 

Naturalna młodość od serum Resibo.


         Minionych lat nie da się cofnąć, da się jednak przywrócić młodszy, gładszy wygląd skóry. Może nie od razu jak po wstrzyknięciu botoksu, ale podarowując skórze to co najlepsze, co pochodzi z natury. Czyli bez silikonów i zbędnych dodatków, także bez szkodliwych zapychaczy. Moja skóra jak wiecie jest trudna w pielęgnacji. Sucha, wrażliwa i bardzo kapryśna. Kiedy trafiło do mnie Serum naturalnie wygładzające od polskiej marki Resibo, nie mogłam go nie użyć od razu. Po prostu nie chciałam z tym dłużej zwlekać. Nie wszystko było tak idealnie od razu jak sobie to wymarzyłam, ale czy istnieje miłość idealna? Mija właśnie miesiąc od pierwszego użycia tego serum, używałam go systematycznie i dwa razy dziennie. Choć została jeszcze jedna trzecia buteleczki do końca, mogę co nieco o nim napisać. Zapraszam.

Jak nie zwariować w te ponure dni, czyli moje endorfiny


         Listopad do najprzyjemniejszych nie należy, tym bardziej, że dni są coraz krótsze, bardziej szare i coraz mniej światła dla zdjęć. Było trochę rozczarowań, ale też miłych zdarzeń. Żeby za dużo nie marudzić, żeby wytrzymać samej ze sobą, próbuję szukać lepszych stron wszystkich minusów. Staram się równoważyć wszystko tak, żeby bilans był dodatni. 

Jak zatrzymuję czas, czyli makijaż, do którego chętnie wracam.


         Przyznam, że zarówno moja szafa jak i kosmetyczka nie rozróżnia trendów, które się zmieniają o każdej porze roku. Noszę to co lubię i to samo dzieje się z kolorami w mojej kosmetyczce. Przestałam też zbytnio eksperymentować, odkąd zauważyłam co najbardziej mi się podoba i w czym najlepiej się czuję. I tego też się trzymam. Wiem, że nie pasuję do wielu pań w moim  wieku, ale też do tego nie dążę. Mam swoje dziwactwa i upodobania. Często ludzie zadają mi pytania, co robię że ciągle wyglądam młodo. To nie jest wcale taką filozofią jak się wydaje. 

Dołączam do grona włosomaniaczek, czyli jak zamierzam ratować swoje włosy.


      Witam wszystkich serdecznie i dziękuję za słowa wsparcia dla nieszczęsnej włosomaniaczki, dzięki którym wracam do siebie po dniach czarnej rozpaczy. Co prawda, kiepska ze mnie włosomaniaczka, że do tego stanu doprowadziłam swoje włosy. Postaram się nie robić więcej takich eksperymentów na swoich włosach, a przynajmniej nie tanimi drogeryjnymi kosmetykami. W ogóle nie wiem, co mnie pokusiło żeby zamieniać dobre kosmetyki na dzikie cudaki.  Być może chciałam przyoszczędzić, być może potrzebowałam odmiany. Wiem, że jednym nic się nie dzieje mimo różnych doświadczeń, ja niestety należę do tej drugiej delikatniejszej grupy. Wszystkie skutki uboczne, jakie były w ulotkach musiały zawsze należeć do mnie. Podczas swoich zawziętych walk z chorobami, walczyłam o różne części mojego ciała. Teraz przyszło walczyć mi o swoje włosy, a jak to mam zamiar zrobić, zapraszam do dalszej części. 

Przyjemne z pożytecznym, czyli listopadowi ulubieńcy pielęgnacji twarzy.


         Listopad to najmniej lubiany przeze mnie miesiąc. Dzień jest zdecydowanie za krótki, słońca coraz mniej, do tego jeszcze mniej światła. Z wyjątkiem spania i jedzenia na nic nie ma ochoty, co już zaczynam czuć po swoich boczkach. Listopad to miesiąc, który muszę odchorować, inaczej nie będzie nazywał się listopadem. Listopad to miesiąc, w którym nawet zdjęcia nie wychodzą, jakbym chciała. Ile trzeba się nagimnastykować, żeby cokolwiek wyszło. Niedługo potrzebny będzie psychoterapeuta.

Żeby tak nie marudzić, staram się uprzyjemniać sobie życie. Nie zmuszam się do tego, czego nie lubię, nie lubię się dodatkowo karać. Nie zmuszę się do wypicia syropu z cebuli, wypłukania gardła wodą z solą, bo niby za jaką karę. Nie zmuszę się do używania czegoś, co nie sprawia mi przyjemności, nie spełnia moich oczekiwań, zapach mi nie odpowiada czy kiepsko się wchłania. Co zatem sprawia moje oczekiwania? Mam kilka perełek, którymi chwaliłam się na Instagramie, pokażę też i tu. Zapraszam.

Uśmiech to magia, nie pozwól go ugasić


         ,,Uśmiech jest jak słońce, które spędza chłód z ludzkiej twarzy" - tak powiedział Wiktor Hugo. Tak, coś w tym jest. Chociaż różnie z tym bywa. Idziesz, uśmiechasz się, a ludzie patrzą jak na kogoś z innej planety. Delikatnie mówiąc. Czasem ktoś chce ten uśmiech zgasić. Wystarczyłoby tylko uśmiech odwzajemnić i od razu byłoby inaczej, cieplej na sercu. Dlaczego ludzie tak mało się uśmiechają, nie reagują na uśmiech? Przecież to takie proste.

Woda micelarna Douglas Essential, czy jest godna uwagi?


       Mam swoje ulubione płyny micelarne, do których chętnie wracam, czasami jednak trafia się u mnie coś nowego. Tym razem trafiła do mnie Woda micelarna Douglas Essential. Zużyłam już ponad połowę opakowania, mogę już jednak coś o niej napisać. Zapraszam.

Chwile dla siebie, chwile dla urody.


       W ciągu tygodnia bywa mało czasu, czasem zdecydowanie zbyt mało, żeby nie tylko zadbać, ale też zapamiętać o bardziej złożonej pielęgnacji. Zrobienia czegoś miłego chociaż dla swojej skóry. Codziennie obiecujemy sobie, że jutro będzie inaczej ale przypomina się o tym, kiedy już wieczorem przytulimy się do poduszki. Zdarza się jednak, że znajdzie się taki dzień, dłuższa chwila tylko dla siebie i nie ma już wymówek. Zadbanie o skórę niekoniecznie musi przeszkadzać w codziennych obowiązkach, czy choćby oddaniu się słodkiemu lenistwu. 

Od wczoraj już zaczęło drapać mnie w gardle, dziś natomiast dołączył się kaszel. Nie, żebym nad tym ubolewała, bo przy moim braku odporności wcale mnie to nie dziwi. Wiedząc, że nigdzie nie muszę wychodzić, pozwoliłam przypomnieć sobie zawartość swojej toaletki, zrobić coś dla swojej skóry i urządzić własne święto, czyli dzień słodkiego lenistwa. 

Dermo Oil Multi-Active. Wszechstronny olejek Equilibra.


     W pielęgnacji swojej skóry bardzo często stosuję różne olejki. Z chęcią też przetestowałam wielofunkcyjny olejek do zwalczania niedoskonałości skóry Dermo-Oil Equilibra. Ponieważ jest wielofunkcyjny, dlatego potraktowałam to dosłownie, czyli zabrałam się do testowania olejku na różne sposoby.

Moje pielęgnacja włosów, i w jaki sposób walczę z ich wypadaniem.


        Jesień to pora roku, kiedy tracimy najwięcej włosów, co zaczyna wzbudzać niepokój. Najczęściej kojarzymy wypadanie włosów chorobą, niezdrowym stylem życia czy nadmiarem stresów. To również może pogłębić problem. Ponieważ u mnie już od dzieciństwa jest problem z niedoczynnością tarczycy, to na nią przeważnie zrzucam całą winę. Winą mojego wypadania włosów może być wszystko razem wzięte. Wiadomo, że chociaż w głowie jeszcze szumi, mój organizm nie jest już pierwszej młodości. Potrzebna mi zdrowa dieta i zdrowszy styl życia, ale nie będę się dziś na tym skupiała. Po prostu pracuję nad tym. Wspomnę tylko jak ratuję swoje nieszczęsne włosięta.

Czas na jesienne porządki, czyli co zużyłam w październiku.


      Nie ma co się oszukiwać, październik też już minął. Prawie. Ale że pogoda dziś hallołinowa, pozwoliłam sobie przyjąć do wiadomości, że to już prawie listopad. A jak listopad, to trzeba się streścić i napisać ten denkowy post, bo w końcu trochę tego zużyłam. Niedużo, ale zużyłam, albo prawie zużyłam. No to zapraszam.

Otwarcie perfumerii Douglas i niesamowita przygoda w CH Wroclavia


           Wrocław, mimo odległości jest mi bardzo bliski. Bliskie są mi spotkania z dawno nie widzianą rodziną, tak samo wyczekuję spotkań z osobami dzielącymi moją pasję. Wiedząc, że mogę przy okazji przenocować u córki, takie spotkanie dodaje mi skrzydeł i niestraszne są mi podróże wieczorową porą. Zaproszona na uroczyste otwarcie Perfumerii Douglas, które miało miejsce w Centrum Handlowym Wroclavia, 18. października 2017, byłam tak podekscytowana, że nie zdążyłam dobrze naładować swojego smartfona. Nie zdążyłam, bo coś zaszwankowało w kabelku, później to samo spotkało mnie w pociągu, gdzie odmówił posłuszeństwa również mój powerbank, a także gniazdko w opóźnionym pociągu. Zdążyć, zdążyłam. Tylko z rozładowaną komórką i nieświadoma godziny podążyłam do perfumerii, gdzie poprosiłam o podładowanie mojego nieszczęsnego sprzętu. Panie mnie ugościły, przyniosły do stolika pyszny napój, a pod sceną działy się ciekawe rzeczy, które już mnie ominęły. Przeczytacie o nich u pozostałych uczestniczek tego wydarzenia. Na szczęście nie spóźniłam się na pozostałą, również przyjemną część spotkania. Zapraszam na relację. 

Przyjemne z pożytecznym w październikowej pielęgnacji.


        Czas pędzi jak szalony, październik się kończy, a ja na swoim blogu jeszcze nic nie napisałam o ulubieńcach. Trochę z nich się już kończy, ale są też takie, które zostają na dłużej. Są też takie, które trafiły do mojej kosmetyczki niedawno. Zapraszam.

Naturalna skuteczność arganowej wody micelarnej Equilibra


         Demakijaż przeważnie zaczynam od użycia płynu micelarnego. Mam już od dawna swoje ulubione, ale dlaczego by nie spróbować czegoś nowego. Niedawno trafiła do mnie Arganowa woda micelarna włoskiej marki Equilibra, która dzięki swojemu składowi  jest przyjazna dla skóry. Ale czy jest równie skuteczna? O tym dowiecie się za chwilę. Zapraszam do czytania.

Słono słodki relaks z Equilibra.


        Wróciło lato, robiąc mi małe zamieszanie. Powinnam czuć się świetnie, ale akurat teraz jest odwrotnie. Czasem mam ochotę zeskrobać z siebie wszystkie słabości i stresy, czasami mam ochotę wymienić całą skórę, która szybko się buntuje.  Nie wiem czy to zboczenie, ale moja skóra uwielbia peelingi, a im bardziej naturalne tym bardziej je uwielbia. Ostatnio udało mi się trafić na bardzo ciekawy Odżywczy peeling do ciała od Equilibra. Rzadko się zdarza, że peeling jest jednocześnie na bazie soli i cukru. A jednak, trafiłam i na taki. I pewnie Was ciekawi jakie są moje wrażenia. Ano są. Słodko-słone i nie tylko. Zapraszam.

Nie zapomnij o peelingu


        Wszyscy wiemy, że regularne oczyszczanie skóry z martwych komórek pobudza ją do działania, poprawia jej mikrokrążenie a także pobudza ją do zwiększenia produkcji nowych włókien kolagenowych i elastynowych, co pozwala zachować jej młodszy i promienny wygląd. Regularne złuszczanie naskórka wpływa nie tylko na lepszy wygląd naszej skóry, ale pozwala również na lepsze wchłanianie substancji aktywnych, pozwala na dłużej zachować młodszy wygląd twarzy. Żadne, nawet najdroższe kremy i malowidła nie pomogą, jeśli nasza skóra nie będzie regularnie poddawana tym zabiegom. 

Ważna jest systematyczność i znajomość potrzeb naszej skóry. Dla bardziej spektakularnych efektów można oddać swoją skórę w ręce profesjonalisty, ale już prosty zabieg oczyszczenia skóry z martwych resztek można wykonać samodzielnie w domu. Warto wiedzieć który peeling lepiej będzie służył naszej skórze, a który niekoniecznie. Zapraszam do czytania.

Czy ja lubię jesień, oto jest pytanie


          Zainspirowały mnie wpisy, za co lubicie jesień. U mnie jest trochę inaczej, bo ja akurat za jesienią nie przepadam. Czy jest w ogóle coś, za co ją lubię? Coś pewnie się znajdzie, ale nie będę tu samych zachwytów. Trochę pomarudzę i postękam, bo gdzie jak nie tu.

W zgodzie z naturą. Szybki i skuteczny sposób na piękne włosy z BioBotanic.


       Nie jest łatwo o tej porze roku o piękny wygląd włosów, kiedy częściej niż zwykle są niekorzystne zmiany pogody. Dni są coraz krótsze, a chęci do zabawy z włosami przed wyjściem do pracy coraz mniejsze. Nie mamy ochoty nakładać maski, a pielęgnację włosów najczęściej ograniczamy do mycia i układania włosów, co z czasem wiąże się to z rujnowaniem ich zdrowego wyglądu.

Nieznane mi dotąd kosmetyki do włosów BioCare Lotion z kwasami owocowymi oraz BioCare Fluid utrwalający z proteinami soi, włoskiej marki BioBotanic, które otrzymałam od Biotrend, potrafią nie tylko szybko i skutecznie, ale także w zgodzie z naturą pomóc zachować piękny wygląd włosów niezależnie od pory roku. 

Moja pielęgnacja skóry pod oczami.


         Moja skóra pod oczami nie ma łatwego życia. Ciągłe problemy ze snem, nieustające stresy i huśtawki hormonów tarczycy nie pozwalają na utrzymanie jej w stałym porządku. Ponieważ moja skóra jest dodatkowo wrażliwa, to bez osobnej pielęgnacji się nie obędzie. Choćby nie wiem co się miało dziać,  odpowiednia pielęgnacja tej okolicy skóry musi być. 

Skóra pod oczami pracuje cały czas za pomocą aż 22 mięśni. Jej ciągłe ściąganie, rozciąganie, marszczenie naraża ją na powstawanie zmarszczek. Szybko daje się zauważyć braki snu, złe nawilżenie czy kiepsko dobraną pielęgnację. Ogromną uwagę zwracam też na dokładny demakijaż. Nie da się uchronić przed mocniejszym makijażem. Ponieważ nie obywam się bez trwałego tuszu do rzęs, nawet jeśli nie jest wodoodporny, dlatego też jego zmywanie nie jest łatwe. Używam do tego celu płyny micelarnego i olejków, które zmywam wodą, a w dalszej kolejności tonik lub hydrolat by przywrócić prawidłowe pH.


Jak wspominałam, na skórze wokół oczu szybko widoczne są braki snu czy zmęczenie. Robię sobie wtedy okłady z toniku czy hydrolatu, lub nakładam żelową maseczkę trzymaną wcześniej w lodówce. Można też zrobić okłady z torebek herbaty. Tak czy inaczej, dają radę. Zdarza się też, że mam gotową maseczkę pod oczy i wtedy mogę sobie również uskutecznić chwilę błogiego relaksu. 

Oprócz kremu pod oczy lubię nakładać również serum, a często bywają to też olejki. Zawsze je kładę na lekko zwilżoną tonikiem skórę, dopiero wtedy nakładam krem pod oczy. Jak nie zapomnę, albo mi się nie spieszy, używam jeszcze masażera, który ułatwia wchłanianie składników aktywnych. 

Regenerujący krem pod oczy Medesthetic Yonelle już piąty miesiąc pielęgnuje moją skórę, jestem z niego bardzo zadowolona. Nie liczyłam zmarszczek pod oczami przed jego stosowaniem, nie liczę ich teraz, ani w ogóle. Ważne, że krem sprawia komfort mojej skórze czyli nawilża, a dzięki kofeinie likwiduje zasinienia i zmniejsza obrzęki pod oczami. 


Dużą rolę odgrywają też masaże i niekoniecznie masażerem. W necie i nie tylko tam można znaleźć mnóstwo instrukcji dotyczących masażu palcami. Ważne, żeby robić to systematycznie. Kosmetyki pod oczy również nie muszą być te najdroższe. Ważne, żeby sprawiały ulgę Waszej skórze i ją dobrze nawilżały. Tylko dobrze nawilżona skóra zachowuje swoją elastyczność. Przy dobrej pielęgnacji skóry jest to możliwe, ale nie można też zapominać o odpowiedniej ilości snu i zdrowym stylu życia. 

Ważne też są kosmetyki do makijażu czy demakijażu. Jeśli czuję, że coś z nimi nie tak, że skóra szczypie, szybko je wtedy odstawiam bez czekania na dalsze efekty specjalne. Nie daję im kolejnej szansy, nie mam ubezpieczonej skóry na miliony dolarów. Skórę mamy tylko jedną, lat przybywa, dlatego szkoda mi czasu na dzikie eksperymenty. 

Jak wygląda Wasza pielęgnacja pod oczami? Pamiętacie o niej?

Pozdrawiam serdecznie! :)

Wrześniowe hity i moja aktualizacja włosów.


       Wrzesień jeszcze szybciej skończył się niż zaczął. Nie powiem, żeby minął mi on jakoś ciekawie, bo tańczyć w deszczu w tym chłodzie nie uśmiechało mi się. A że ostatnio chodzę jakaś senna, to nawet teraz tańczyć mi się nie chce. Myślałam, że w tym wszystkim zostanę ze starymi ulubieńcami, ale nie. Oprócz tych, co zostały doszły jeszcze nowe. Uzbierało ich się trochę, ale pokażę te najnowsze.

Przeminęło z wrześniem 2017.


           Kolejny miesiąc już prawie za nami, zatem nadszedł czas na jesienne porządki. Czas się pożegnać z pustymi opakowaniami po kosmetykach. We wrześniu poszło u mnie najwięcej kosmetyków do pielęgnacji twarzy. Nie znaczy to, że wszystkie zużyłam w ciągu jednego miesiąca. Niektóre zużywałam kilka miesięcy. Co tym razem zużyłam i czy się polubiliśmy, dowiecie się w dalszej części. Zapraszam. 

Jak powiew energii dla aktywnych mężczyzn. Vabun Sport.


        Jako piękniejsza część populacji ludzkiej miałam okazję wypróbować zapach dla kobiet Vabun nr 5, o którym pisałam tu, ale na tym nie koniec mojego testowania. W mojej paczce od Vabun przyszedł też zapach męski Vabun Sport, oraz żele pod prysznic tej samej linii zapachowej, a także Vabun Gold. Jak się domyślacie, obdarowałam nimi męską część rodziny, czyli swojego szwagra. Kto ciekaw, zapraszam.

Szczęśliwi czasu nie liczą, ale na zegarek czasem spojrzeć warto

 


          Jeszcze kilka lat temu zegarek uważałam za zbędny element biżuterii. Spojrzenie od czasu do czasu na szybkę smartfona uważałam za wystarczające. Takie spojrzenie na istotę posiadania zegarka wystarczające do czasu, kiedy wyjechałam w dalszą podróż, kiedy bateria przestała współpracować z pogryzioną jak zwykle przez kota ładowarką. Brak możliwości spojrzenia na zegarek zwłaszcza w przypadku podróżowania czy jakiekolwiek pośpiechu nie należy do miłych przeżyć.

Maskara Paradise Extatic L'Oreal Paris i moje pierwsze wrażenia.


             Jak już przyszedł czas na wymianę maskary, postanowiłam przetestować drogeryjną nowość, czyli Paradise Extatic L'Oreal Paris. Otworzyłam go niedawno, więc nie będzie to jeszcze w pełni miarodajna recenzja, ale pierwsze wrażenia.

Dobry balsam nigdy nie jest zły. Resibo.


           Dobry balsam to połowa sukcesu. Nie wszystkie spełniają wymagania mojej kapryśnej skóry, większość z nich powoduje jak nie zatkanie mieszków włosowych, to liczne alergie i co za tym idzie nieładny wysyp, z którym męczyłam się od dzieciństwa. Zrażona licznymi niepowodzeniami, produkty drogeryjne omijam szerokim łukiem. Cieszę się, że jest u nas coraz więcej marek, które dbają nie tylko o wygląd, ale też o zdrowie naszej skóry. Markę Resibo poznałam już wcześniej, kiedy testowałam olejek do demakijażu. Odżywczy balsam do ciała Resibo poznałam dzięki wygranej w konkursie na ich stronie Fb. Balsam Kueshi dzięki swojemu zapachowi od razu poszedł w odstawkę, wierzyłam że każdy następny zapach będzie przy nim ulgą. Ale nie tylko o zapach tu chodzi. Najważniejsza jest moja skóra, która walczy nie tylko z suchością, ale też z alergiami, jak również upływem czasu. 

Olejki, które moja skóra lubi najbardziej.


       Po długich metodach prób i błędów w pielęgnacji mojej skóry, zauważyłam że służy jej wszystko co jest olejkiem lub na bazie olejków naturalnych oczywiście. Ich konsystencja nie przeszkadzała mi podczas najbardziej gorących dni, służy także przy chłodniejszej porze roku. Najważniejsze, żeby były one dobrze dobrane do rodzaju mojej skóry. 

Lekki, subtelny i radosny For Lady No 5


     Testowanie nowych zapachów to jest coś, co najbardziej lubię, chociaż bywa to nieprzewidywalną niespodzianką. Spodoba się, albo i nie. Ostatnio miałam okazję poznać nowy zapach, który Radosław Majdan stworzył dla kobiet. Dla mnie to coś nowego, chociaż każdy z nas może mieć swoją ukrytą pasję. Miałam okazję poznać też męskie zapachy, ale tą przyjemność testowania zostawiłam męskiej części mojej rodziny i napiszę o nich wkrótce. Dla mnie pozostało przetestowanie Vabun For Lady No5 o nucie kwiatowo-drzewnej, zapachu polecanego przez żonę Radosława, Małgorzatę Rozenek.

Krótko i leniwie o makijażowych ulubieńcach sierpnia.


           Kiedy za oknem coraz chłodniej, a w domu nie chce się wyłazić spod koca, to znaczy że zbliża się jesień. Chociaż nawet nie zdążyłam odczuć tych wakacji, to jednak widać różnicę choćby po ilości ubrań oraz ilości nakładanych kosmetyków. Nie było tego zbyt wiele na jedno wyjście. 

Pomijając codzienną zabawę z brwiami, co u mnie trwało najdłużej (ach te ciągłe poprawki!), mój makijaż mimo bardziej lub mniej sporej ilości kosmetyków był mniej lub bardziej widoczny.

Sekrety pięknego ciała z olejkiem Kneipp

Ujędrniający oejek do ciała Kneipp

         Zabieram się do tego posta, jak sójka za morze... Zeszedł mi cały dzień, nieplanowany wieczór z sąsiadką, no i mam nadzieję, że w końcu uda mi się napisać do północy, bo zamierzam chodzić spać jak ludzie w mojej strefie czasowej. Od kiedy znalazłam olejek do kąpieli w Shiny Box, zapragnęłam ich więcej. Kilka tygodni temu trafiłam na promocję ujędrniającego olejku do ciała Kneipp, więc grzech by było nie skorzystać. Nie wiem czy zauważyliście, ale wszystko co olejkowe, pomijając parafinę lepiej służy mojej skórze. Nie wszystkie olejki służą tak samo, bo jeden lepiej drugi gorzej, ale ten ukradł moje serce. Olejki Kneipp nie zawierają sztucznych dodatków, tym lepiej dla mojej skóry.

Naturalna pielęgnacja i nawilżanie włosów. Tints of Nature.


        Po lecie moje włosy są bardziej suche, wypłowiałe i lubią się plątać, do tego dawka stresów i choroba tarczycy pomagają w wypadaniu, co sprawiło że moje włosy straciły także objętości, czego rezultatem znów jest krótsza fryzura i przynajmniej na razie straciłam ochotę na ich zapuszczanie, ale także farbowanie farbami chemicznymi. Za to intensywnie testuję coraz to nowsze odżywki do włosów. Miesiąc temu pojawiła się u mnie nowość ze sklepu Helfy - Nawilżająca odżywka marki Tints of Nature, polecana do każdego rodzaju włosów. Wiadomo, że jak coś jest do wszystkiego, to u mnie przeważnie bywa do niczego. Jak było w przypadku tej odżywki, dowiecie się w dalszej części...

Przyjemne z pożytecznym w naturalnej pielęgnacji Evolve.


        Mimo mojej wrażliwej skóry lubię poznawać nowe marki, jeśli tylko mam okazję zaznajomić się wcześniej ze składem ich kosmetyków. Moja ciekawość dotyczyła również naturalnych kosmetyków pochodzących z UK, które kupiły mnie nie tylko swoimi składami, ale też przyjemnością w testowaniu. Dzięki sklepowi Wszystko do włosów oraz Oliwier Green, który jest bezpośrednim dystrybutorem tej marki miałam okazję przetestować Cudowny olejek do twarzy do wszystkich rodzajów skóry, fantastyczny Wegański balsam do ust, który opisywałam już wcześniej (KLIK), oraz Micelarny krystaliczny płyn do twarzy, który okazał się miniaturką, i mimo najlepszych chęci nie wiedziałam jak do niego podejść. Olejek natomiast okazał się moją kosmetyczną perełką.

Sierpniowe pożegnania 2017


        Ledwo skończył się sierpień, od razu zrobiło się chłodno, szaro i ponuro. Ale nie narzekajmy, jest więcej czasu na porządki. No i w ferworze tych porządków powywalałam puste opakowania. Nie wszystko zdążyłam zużyć do końca, ale już raczej nie zużyję. Ponieważ moje samopoczucie jest proporcjonalne do pogody, nie rozpisując się niepotrzebnie przechodzę do swojego projektu "denko". Kosmetyki, które miały recenzję podlinkowałam ich nazwami. 

PIELĘGNACJA TWARZY


Żel oczyszczający do twarzy Organique (miniaturka, którą używałam dość długo) została moim ulubieńcem, niestety rzadko opisuję miniaturki. Postanowiłam napisać recenzję po zakupie pełnowymiarowego opakowania. Żel spełnił się bardzo dobrze na mojej skórze, nie wysuszał jej, tworząc lekką pianę bardzo dobrze zmywał wszelkie zanieczyszczenia. 

Płyn micelarny Evolve (też miniaturka, która miała być opakowaniem pełnowymiarowym. O ile żel wystarczył mi na długo, to płyn micelarny poszedł dużo szybciej, dlatego trudno mi go obiektywnie ocenić. Bardziej sprawdził się jako tonik, ze zmyciem makijażu różnie bywało. Jeszcze coś napiszę przy okazji recenzji serum.

Rewitalizujący tonik do twarzy Kueshi był całkiem niezły, miał przyjemny zapach, ale nie kupił mnie na tyle, żebym chciała szybko wracać. Był przyjemny dla skóry, nie wysuszał skóry, ale jest dużo lepszych toników, albo przynajmniej równie dobrych i tańszych, na przykład poniżej.

Tonik nawilżający Natural Secrets całkiem nieźle się sprawdził, był przyjemny w użyciu. Butelka miała wadliwą pompkę, ale to najmniej istotny szczegół. Nalewałam go na płatek. Tym bardziej go polecam, ponieważ należy do młodej polskiej marki tworzącej kosmetyki naturalne. Chętnie będę wracać.


Zdjęcie jak zdjęcie, zapomniałam odsłonić do końca rolety, no i macie teraz ;) No dobra, wykończyłam (prawie) trzy buteleczki serum. Nie od razu, nie w ciągu miesiąca, trochę to trwało. 

Serum rozświetlające Pearl Floslek trudno mi było nazwać serum, postawiłabym na bazę rozświetlającą, którą z początku polubiłam, dopóki nie pojawiła się nowa baza Becca, która ją po prostu zgoniła na plan dalszy. Nawilżać, nawilżał, dawał lekkie rozświetlenie, niestety dla mojej skóry szukam czegoś bardziej skutecznego. Na pewno lepiej się sprawdzi na młodszej skórze. 

Neovadiol Magistral Elixir Vichy to olejkowe serum, które stosowałam różnymi porami dnia ze względu na konsystencję. Niby lekka, ale musiałam chwilę poczekać zanim się wchłonie. Bywało, że miałam wrażenie że jest za tłusty jak na upalne dni, wtedy stosowałam je tylko na noc albo jako maseczkę. Może nie miał najlepszego składu, ale moja skóra go bardzo lubiła. Nic tak nie poprawia stanu mojej skóry jak właśnie olejki. Bardzo dobrze nawilżał, odżywiał i wygładzał moją skórę, był przy tym przyjemny w użyciu.

Rewitalizujące serum Senelle również było moim ulubieńcem, sprawdził się rewelacyjnie na mojej skórze. Świetnie nawilżał, odżywiał, miał przyjemny zapach i konsystencję, nie było problemu z nakładaniem kolejnych kosmetyków.


Maseczka algowa Secrets des Fees podzielona na dwie saszetki, zostawiała cudowny efekt gładkiej, ujędrnionej i rozświetlonej skóry. Nawilża, wygładza i jest prosta w użyciu, Na pewno jest warta zwrócenia uwagi. Chętnie będę wracać.  

MAKIJAŻ


Podkład rozświetlający ProVoke Dr Ireny Eris był co prawda w poprzednim denku, ale tyle jeszcze zostało na dnie butelki, że wystarczyło na kolejne tygodnie. Nie stosowałam go już codziennie, ale miałam jeszcze sporo do zużycia. Na pewno będę wracać. 

Matowe pomadki Gosh w płynie z początku zachowywały się całkiem nieźle, były nawet dosyć trwałe, ale po trzech miesiącach zbierały się w jednym miejscu, nie mogłam ich dobrze rozprowadzić, przez co odstawiłam. Jako jednorazowy kosmetyk jest ok, przeszkadza mi jednak to, że szybko traci na właściwości. Jeszcze nigdy nie kupowałam pomadki na tak krótko i nie planuję tego. Pomadki matujące to też nie moja bajka. 

PIELĘGNACJA CIAŁA



Mydło w kostce Dove peelingujące to jedno z najlepszych drogeryjnych mydeł. Bardziej mi służy niż wszelkie żele do kąpieli, jak na przykład żel do kąpieli Palmolive Naturals, które przyjemnie pachnie, pieni się i dobrze zmywa, ale bardzo podrażnia skórę, która po kąpieli swoim swędzeniem potrafiła doprowadzić do łez. Niestety, ale moje skóra średnio toleruje wszelkie żele czy płyny do kąpieli. 

Świetnie sprawdziło się również mydło rokitnikowe Natural Secrets, które było niesamowicie łagodne dla mojej skóry, a przy tym skuteczne w swoim działaniu. 


Oba olejki arganowe były całkiem przyjemne w użyciu, z tym że olejek arganowy Equilibra mogłam stosować przykładowo do demakijażu oczu czy mocniejszego demakijażu, natomiast olejek arganowy Herbal Care Farmona stosowałam do dłoni, paznokci oraz ciała. Jeśli miałabym wybierać, wolałabym olejek Equilibra, miał lżejszą konsystencję, bardziej przyjemny zapach, lepiej też sprawdzał się w olejowaniu włosów. 

Odżywka do włosów Angel Rinse Kevin Murphy, mimo że była miniaturką, używałam prawie 2 pełne miesiące. Dla moich włosów jest to najlepsza odżywka pod słońcem i mam zamiar do niej wracać. Chwilowo jednak mam dwie inne i muszę je zużyć. 


Zużyłam też saszetkę kremu do rąk Ginger, który okazał się całkiem przyjemny, ale też skuteczny. Może przy okazji trafię na pełnowymiarowe opakowanie i przetestuję lepiej. Natomiast balsam w miniaturce Cellu - Lift Efectima odrzucał swoim zapachem (coś pomiędzy chemią a stęchlizną) niewiele przy tym działając. 


Zostały już same próbki przetestowane z samej ciekawości. Saszetki z kremami okazały się całkiem przyjemne w używaniu, próbka zapachu Narciso Rodriguez okazał się kompletnie nie dla mnie, widać jeszcze zapach zdaje się Chrome, jednak też mnie nie powalił. 

To wszystko na dzisiaj. Znacie coś z mojego denka? 

Miłego weekendu!

Jeśli podobają się Tobie moje treści, będzie mi bardzo miło, jeśli wesprzesz mój blog 🙂

instagram

Copyright © W Blasku Marzeń.