Naturalna i spersonalizowana pielęgnacja Clover Cosmetics


    Testując różne kosmetyki, nie zawsze jesteśmy w stanie ocenić je tak, żeby w swojej opinii zgodzić się ze wszystkimi. Każda/y z nas ma inną cerę, inne jej potrzeby, które zmieniają się wraz z porą roku. Nie da się stworzyć czegoś idealnego dla każdego. Nie zawsze musi nas wszystko zadowolić. Jest jednak możliwość stworzenia kosmetyku spersonalizowanego, czyli tak dobrać składniki żeby odpowiadały one wymaganiom każdego z osobna. Takie kosmetyki tworzy firma Clover Cosmetics , której założeniem jest odpowiedź na potrzeby klienta. Są to kosmetyki z bardzo przyjemnym składem, które od samego początku przykuły moją uwagę. 

Elegancki, zmysłowy i otulający Gucci Bloom


        Nigdy nie lubiłam zimy tak bardzo, jak w chwilach kiedy nie muszę wychodzić z domu. Kiedy człowiek nic nie musi, może polubić wszystko. Nawet ten mróz za oknem, nawet lekkie przemarznięcie czubka nosa. Mogę powiedzieć, że jestem przekorna jak ta natura. Nie znaczy to jednak, że chciałabym żeby tak zostało. Już nie mogę doczekać się wiosny. Nie tylko dlatego, że nie lubię się ubierać jak bałwanica, ale nie mogę się doczekać widoku zieleni, kwiatów za oknem, a także ich zapachu. Mogę upajać się nimi całą dobę, ale teraz nie pozostaje mi nic innego jak kwiaty w płynie  niczym ogród białych kwiatów w nowym zapachu GUCCI Bloom. Zapachu opracowanym w całości według twórczej wizji Alessandro Michele, dyrektora kreatywnego marki, wspólnie z mistrzem perfumerii Alberto Morillasem.

Nierozłączni przyjaciele złotej kosmetyczki.


     Trudno jest o takich przyjaciół, wszystko weryfikuje życie i czas. Jednak są tacy niezawodni przyjaciele. Na przykład zwierzęta, albo ulubione kosmetyki. Są takie, z którymi się nie rozstaję pomimo kuszących nowości. 

Łagodzący olejek do demakijażu Vianek. Przyjemniaczek z charakterkiem.


        Od kiedy pierwszy raz wypróbowałam olejek do demakijażu, odstawiłam wszystkie mleczka, ponieważ one właśnie sprawdzają się u mnie najlepiej i najskuteczniej. Na myśli mam oczywiście tylko olejki o naturalnym składzie. Używałam ich już kilka, a od niedawna testuję Łagodzący olejek do demakijażu marki Vianek. Nie wiem czy testując olejek dłużej zdołam wyciągnąć z niego więcej informacji, ale co nieco mogę już przekazać. Zapraszam. 

Czarne mydło z węglem bambusowym Mohani. Trochę dziwne, ale ciekawe.


        Zawsze się zastanawiałam, jaki sens może mieć czarne mydło. Miałam różne kolory mydeł, ale czarnego nigdy. Nie, żeby przez rasizm czy coś w tym rodzaju, ale po prostu nie przepadam za czarnym kolorem. Zawsze jednak znajdzie się okoliczność, która zaspokoi moją ciekawość. Czarne mydło z węglem bambusowym Mohani przyszło do mnie całkiem nieoczekiwanie wraz z paczką ze sklepu Helfy. Trochę byłam zdziwiona, jak tak można czytać w moich myślach, jakaś telepatia czy jak? No ale życie jest życiem, myć też w końcu się trzeba, a mydło jak już jest to trzeba wypróbować. Mydło ma przyzwoity i krótki skład, więc tym chętniej podeszłam do testowania.

Mydło do rąk Werbena YOPE. Warto je mieć!


          Namyłam się tych rąk w życiu, namyłam. Najwięcej na pewno w pracy, kiedy trzeba myć przed każdym zabiegiem i po zabiegu. Nie tylko dlatego że są takie przepisy, ale zmusza do tego logika i dbałość o własne i cudze zdrowie. Nie wszyscy wiedzą, ile bakterii można wyhodować nie myjąc rąk. A warto o tym pamiętać, warto też przyzwyczajać do tego dzieci. Gdyby tak każdy dbał o higienę rąk, ile mniej chorób byłoby na świecie...

Nawyk mycia rąk mi został, bez względu na koszt wody. Częste mycie rąk, używanie różnych detergentów potrafi je też nieźle wysuszyć. Kiedyś nie było takiego wyboru, używało się to co było pod ręką. Dziś marki prześcigają się w dbałości o nasze dłonie i to jest najlepsze. Z tego rytuału nie zamierzam zrezygnować choćby dla zdrowia i wyglądu mojej skóry. Wyobraźcie sobie jeszcze, że mam dwie kotki i każdą muszę, ale też chcę porządnie wygłaskać, ale też wytarmosić. Kto lubi koty i inne zwierzęta, wie o co chodzi. Jak tylko spotkałam w Rossmanie mydło w płynie Werbena marki YOPE, wiedziałam że muszę je mieć. Najpierw jednak naczytałam się o marce i o jej produktach na innych blogach. Tym bardziej musiałam je mieć.

Made with love. Stara miłość nie rdzewieje. Kula musująca DIY.


      Przychodzi taki czas, kiedy kobieta uwalnia wodze fantazji. Ale nie takiej fantazji erotycznej jak w komediach romantycznych, ale wodze fantazji kreatywności. Takie swoje małe szaleństwa i małe fantazje. To wcale nie miało być śmiesznie, chociaż śmiech to zdrowie. Zrobiłam pierwsze swoje kule musujące do kąpieli i chciałam się nimi z Wami podzielić. Ponieważ nie robiłam wszystkiego dokładnie jak z książki, ale według tego co mi podpowiedziała moja fantazja. Nie obawiajcie się, przetestowałam ją na sobie, skóra mi nie odpadła, nawet ma się dobrze. Zapraszam.

Dzień dla włosów i olejowanie z Khadi.


      Włosomaniactwo ciekawiło mnie już dawno, ale od kiedy straciłam przez nieudane testowanie sporą część włosów, stało się u mnie częstym rytuałem. Od tamtego czasu naoglądałam się niezliczoną ilość filmików na YT, przeczytałam mnóstwo włosomaniaczych postów. Odstawiłam wszystkie szkodliwe składniki i korzystam tylko z naturalnych produktów do pielęgnacji włosów. Środki do stylizacji włosów używam sporadycznie, ale nie znaczy to że pożegnałam się z nimi na zawsze. Niedługo mam zamiar podciąć włosy i być może to się zmieni, ale nie znaczy to że będę do tego celu używać co popadnie. Mój skalp, ani moje włosy kochają wszystko co najlepsze, czyli to co naturalne. Skuszona pozytywnymi opiniami, zabrałam się za wypróbowanie olejków do włosów Khadi. Czy przypadkiem po dłuższym testowaniu nie odpadnie mój skalp z włosami. Wszystko trzeba wypróbować, zwłaszcza jak się jest delikatnym wrażliwcem. 

Moon Journal, czyli zrozum księżyc.


         Dzięki wędrowaniu po blogach zawsze się trafi na jakiś konkurs. Tym razem poniosło mnie na blog AnszpiKsiężycowe sprawy zawsze mnie pociągały, może nie tyle od strony naukowej, co naszej obopólnej sympatii. Razem się budzimy, prawie  razem usypiamy, przez co mam swoje życie poprzestawiane do góry nogami. Rano chodzę nieprzytomna, a zanim się obudzę on już mnie wita za oknem. Pewnie też zaprowadził mnie na blog Anszpi, żebym lepiej poznała jego zwyczaje, pewnie też dlatego się zgłosiłam i wygrałam. Moon Journal, napisaną przez astrolożkę i hipnoterapeutkę Sandrę Sitron.


,,Oślepieni blaskiem ekranów smartfonów zapomnieliśmy o naturalnym rytmie życia, który wyznaczają cykle faz Księżyca i gwiazdy. Moon Journal pomoże do niego powrócić i właściwie nastawić twój zegar biologiczny."

Moon Journal to coś w rodzaju plannera, który dzięki oswojeniu się z tajemnicami natury ma pomóc odnaleźć harmonię z naturą oraz wewnętrzną równowagę. Najważniejsze jest jego zrozumieć i poznać co ma wspólnego z naturą jego przybywanie i ubywanie. 


To księżyc ma wpływ na wodę, steruje przypływami i odpływami, tak samo ma wpływ na życie całej przyrody, a także na życie człowieka. Nasze babcie wiedziały, że najlepiej włosy podcinać w czasie pełni księżyca, w tym czasie planowały ważne imprezy, ponieważ w czasie pełni nie pada deszcz, a kiedy księżyca ubywa można zacząć odchudzanie, diety oczyszczające czy inne sposoby oczyszczania ciała. Kiedy księżyc przybywa, zbiera się woda w organizmie, łatwiej też jest przytyć. 


I tak dalej, i tak dalej, nie będę Wam tu wszystkiego opisywać. Zamiast szlajając się po ajfonach, smartfonach i tym podobne, sami poczytajcie i poznajcie tajniki natury, na pewno warto poznać. 

Są tu też wmieszane tajniki astrologii. Bliźnięta się dowiedzą kiedy najlepiej zacząć ważny projekt, a panna ustawić się może na ważne spotkanie. 


Książka jest pięknie wydana, na uwagę zasługuje okładka, która jest niby jest miękka, jest bardzo solidna. Całość przystępnie napisana w sposób, który nie zniechęca i nie usypia podczas czytania. 192 strony czytelnie  i ciekawie wydrukowane. Książka została wydana przez znak.com.pl


To tyle, a tak naprawdę to sama zaglądam do książki od czasu do czasu, a najbardziej lubię czytać w podróży. Rozumiecie choć trochę księżyc? Być może pozwoli mi usnąć o ludzkiej porze.

Miłego weekendu! :)



Balsam do ciała i rąk Figa YOPE. Noworoczne odkrycie.


          Balsam do ciała to mój obowiązkowy must have, obowiązkowy jest też jego dobry skład, przez co sięgnęłam po często chwalony przez blogerki Balsam do ciała i rąk Figa polskiej marki YOPE. Nie zawiera on tego, co niszczy i podrażnia naszą skórę, czyli: olei mineralnych, parabenów, PEG-ów, silikonów, sztucznych barwników. Cieszę się, że coraz więcej firm unika tego syfu, że tego rodzaju firm tworzy się coraz więcej. Balsam stosuję od miesiąca, natomiast moja skóra zaprzyjaźniła się z nim od początku.

Moja pielęgnacja twarzy z d'Alchemy


       Alchemia, która zapoczątkowała nazwę marki kosmetycznej d'Alchemy, to nic innego jak przodek naszej chemii. Już od wieków zajmowała się wykorzystywaniem i łączeniem elementów różnych nauk do tworzenia słynnego kamienia filozoficznego, a także cudownych mikstur i elixirów. d'Alchemy - to polska marka, która tworzy swoje kosmetyki ze starannie dobranych surowców naturalnych o ukierunkowanym działaniu i wielokrotnie potwierdzonej, wysokiej skuteczności. Więcej o filozofii d'Alchemy przeczytacie TU. Już od połowy grudnia miałam przyjemność przetestować Intense Skin Repair Oil, czyli olejek intensywnie regenerujący, oraz dołączoną miniaturkę płynu micelarnego Micelar Cleansing Water. Jak się sprawdziły, dowiecie się w dalszej części...

Domowe SPA, sposób na relaksującą kąpiel. Wyniki konkursu z książką.



            Nie zawsze jest czas i chęć na poleżenie w wannie, ale jak już mam taki dzień, lubię sobie tą przyjemność celebrować. Płyn do kąpieli czy żel swoją drogą, ale nie byłabym sobą, gdybym nie wymyśliła jakiegoś urozmaicenia. Niech ta chwila błogiego lenistwa będzie też pożytkiem dla skóry.

Naturalny krem do rąk YOPE Imbir i drzewo sandałowe.


         Kremu do rąk nie może u mnie zabraknąć, tym bardziej kiedy zabieram się miesiącami za mycie okien. Z jednej strony przydałoby się umyć, z drugiej strony nie chce się. Przez czyste szyby przechodzi więcej światła, ale też wścibskich oczu obserwatorów, takie są uroki mieszkania na parterze. O oknach będzie za moment, ale najpierw wyrażę tu swoje ochy nad Naturalnym kremem do rąk Yope, które dorwałam w promocji w Rossmanie. Zapraszam. 

Płyn micelarny i tonik mgiełka nawilżająca Resibo. Demakijaż w zgodzie z naturą.


        Kilka tygodni temu wpadły mi w łapki kolejne produkty do demakijażu, czyli Płyn micelarny i Tonik Mgiełka Nawilżająca Resibo. Wszystkie poprzednie produkty tej polskiej marki okazały się moimi ulubieńcami,czy tak samo spisały się ostatnio testowane produkty? Zapraszam do czytania dalej...

Jeśli podobają się Tobie moje treści, będzie mi bardzo miło, jeśli wesprzesz mój blog 🙂

instagram

Copyright © W Blasku Marzeń.