W końcu przyszła długo wyczekiwana zima. Trochę jej się pomyliło, ale niech jej będzie. Lepiej późno, niż wcale. Nie wiem czy się cieszycie, ale dzieciaki bardzo się cieszą. Żal mi tylko, że moje wnuki są tak daleko. Ale nic straconego. Poślizg zaliczony i to na niedługiej trasie, bo w drodze do najbliższego sklepu (gleba na szczęście jeszcze nie). Nie, nie byłam na szpilkach, ale prawie w walonkach. Ale jak tu przejść, choćby bez małego poślizgu.
Ale miało być o włosach. Na moje nieszczęście skończył mi się zapas szamponów i trzeba było iść do Rossmana. Na moje szczęście czy nieszczęście mam go prawie pod nosem, i chcę czy nie, zawsze jakieś licho mnie pokusi, żeby wychodząc z piekarni wdepnąć akurat tam. Na pewno domyślacie się , że trafiłam na promocję 2 + 2. Na pewno wiecie, co to za promocja, nie będę się już powtarzać i zanudzać nikogo. Po prostu zaopatrzyłam się w to, co długowłosej niewieście najbardziej na świecie potrzebne. A miałam kupić tylko płatki kosmetyczne, papier jakiś tam i coś jeszcze. Ale gdzie tam, chcesz czy nie, i tak trafisz na te półki.