Przeminęło z majem 2018


         Bardzo szybko mija ten czas, szybko minął też maj. Ale nie o tym będziemy mówić, tylko o tym co w tym przepięknym miesiącu wykończyłam, a trochę wykończyłam. Trochę tego było, co się dało podlinkowałam. Zapraszam.

Co uwiodło mnie w maju


        Maj już się kończy, a ja nie napisałam jeszcze o swoich ulubieńcach. Przychodzę więc szybko nadrabiać straty. Większość z moich majowych ulubieńców to jeszcze niezrecenzowane kosmetyki, więc tym razem mało będzie linków, ale niedługo o nich poczytacie więcej. Zapraszam.

Czarne pantofelki ze sklepu Footway


          Bardzo rzadko korzystam ze sklepów internetowych, a jeszcze rzadziej kupuję tą drogą buty. O zagranicznym sklepie z butami Footway tym bardziej zupełnie nic nie wiedziałam, ostatnio jednak miałam okazję czytać o tym sklepie na innych blogach. Przyznam że kiedy otrzymałam kupon od sklepu, zanim wybrałam buty dla siebie, trochę to musiało potrwać. Jest ich tam taki wybór, że naprawdę miałam ogromny dylemat. Ponieważ letnich butów mam już kilka par, a kryte oprócz szpilek prawie wszystkie są na wykończeniu, zdecydowałam się na najwygodniejsze i najbardziej znane przeze mnie półbuty Clarks. Czy jestem zadowolona z zamówienia, dowiecie się przechodząc do dalszej części.

Najlepszy prezent na urodziny. Printu

Fotoksiążka Printu

          Bywa, że trudno jest znaleźć odpowiedni prezent nawet dla bliskiej osoby. Niby znamy jej potrzeby, upodobania, ale zawsze może ją też ucieszyć coś nowego. Jak dla mnie najlepszym i niezawodnym prezentem na każdą okazję, nie tylko z okazji urodzin jest fotoksiążka, którą ponownie zamówiłam z Printu.  Przygotowanie jej do druku wbrew pozorom to nic skomplikowanego. Wymaga tylko trochę czasu i uwagi. 

Ulubione akcesoria, z którymi nigdy się nie rozstaję


            Nie wiem co mi dziś odbiło, że po męczącym ogarnianiem RODO piątkiem natchnęło mnie na mycie okien. Wykończyło mnie to  dzisiejsze mycie, ale potrzebowałam jakiejś odmiany od nocnego ślęczenia nad dopracowaniem polityki prywatności swojego bloga. No właśnie, jak Wam to poszło? Ilość przychodzących maili Was nie przerosła? Ten stresujący piątek wynagradzam sobie lekkim, relaksującym postem o ulubionych akcesoriach kosmetycznej pielęgnacji. Nie są może niezbędne, zawsze można je zastąpić czym innym, ale jak już raz się z nimi spotkałam tak nie potrafię się bez nich obyć.

Wpis na szybko. Zrobiłam se włos.


        Piszę na szybko, bo za chwilę wyjeżdżam. Wybaczcie mój pośpiech, ostatnio żyję na wariackich papierach. Wyjeżdżam do wnuka na komunię, aż do Sosnowca. W związku z tym, żeby nie wyglądać jak zaniedbany cep z Głogowa, ufarbowałam włosy. Też w pośpiechu. Miał być ciemny blond, wyszło, co wyszło, nie narzekam. Oto mój dziewiczy kolor ;)

Biovax Gold Intensywnie regenerująca maseczka do włosów L'biotica

L'biotica Biovax Gold


       Maskę do włosów Biovax Gold z drobinkami złota Argan & Złoto 24K L'biotica kupiłam jeszcze w czasie marcowych promocji. Moje włosy ostatnio bardzo kapryśne, zwłaszcza baby hair lubią się puszyć, a innym razem robią przyklap na mojej głowie. Dogodzić im to jest jedna wielka niewiadoma, dlatego rzadko jestem wierna jednej masce, przeważnie stosuję je na zmianę. Jak sprawdza się ta maska, czy daje radę z moimi włosami, dowiecie się czytając dalej.

Golden Snail Intensive BB Cream Skin 79


      Ostatnio zostałam króliczkiem doświadczalnym mojej sąsiadki. Ponieważ kiedyś mnie jakiś azjatycki krem BB uczulił już w pierwszych minutach, nie byłam za bardzo chętna. Nie sądziłam, że ten smakowity kąsek zostanie mi podany mi przetestowania. Ale że sama zaproponowałam po przyjacielsku te azjatyckie cuda, czyli kremy BB Skin 79, musiałam to nawarzone przez siebie piwo wypić. Pierwszym kremem był BB Animal BB Cream Dark Panda, który po pierwszym zachwycie zdążył wysuszyć naszą i tak suchą skórę i podkreślić wszystkie, nawet niewidoczne zmarszczki. Drugim już była miniaturka Golden Snail Intensive Beblesh Balm Cream SPF50+ PA+++, która została szybko zastąpiona przez pełnowymiarowe opakowanie, i jak się domyślacie, pozostała część została przydzielona mi. 

Czas na mgiełkę! Woda różana Beaute Marrakech


        Ten weekend majowy mnie rozleniwia. Z wiosny zrobiło się lato, koty coraz częściej przebywają na swoim tarasie czyli parapecie okiennym. Częściej staram się korzystać z dłuższych spacerów, czyli wydłużam sobie drogę po zakupy, od czasu do czasu zatrzymam się w parku żeby nacieszyć się pięknymi widokami, no i przyszedł czas na powrót do mgiełek. 

Cieszę się że są u nas sklepy zielarskie, w których jest lepszy wybór niż w naszych drogeriach Natura. Chociaż brakuje mi tam wielu ulubionych marek, często można trafić na coś ciekawego, co można polubić. Ostatnio trafiłam na wodę różaną Beaute Marrakech, która od razu znalazła się w moich rękach. 

Jeśli podobają się Tobie moje treści, będzie mi bardzo miło, jeśli wesprzesz mój blog 🙂

instagram

Copyright © W Blasku Marzeń.