Ulubieńcy października i jesienne rozpieszczanie zmysłów
Choć po tym kolorowym miesiącu zostały już tylko wspomnienia, jak zawsze było coś do polubienia. O swoich ulubieńcach pisałam na bieżąco, mimo wszystko wspomnę jeszcze tylko co najbardziej mnie urzekło.
Kto mnie zna, ten wie że oprócz w miarę przyjemnego składu nie może też zabraknąć miłego zapachu. Skład może być idealny, ale kiedy nie odpowiada mi zapach czy działanie, daremne są wszelkie trudy przekonywania. Tak samo nie zamierzam przekonywać nikogo na siłę, bo wiem czym to się kończy. To są moi ulubieńcy w tym czasie, którzy równie dobrze mogą mi się kiedyś znudzić. Zawsze też mogę po czasie zmienić zdanie jak o wszystkim.
Nie wiem czy kiedykolwiek przestanę lubić produkty Origins. Do maski nawilżającej Drink Up Intensive i kremu do oczysczania twarzy Checks And Balances zdążyłam się już przywiązać jak niemowlak do smoczka, jak ja do swoich i nie tylko swoich kotów. Krem do oczyszczania ekspresowo i bez szkód dla mojej wrażliwej skóry idealnie ją oczyszcza orzeźwiając zapachem odświeżającej mięty.
Maskę nawilżającą mogłabym używać na okrągło uprzyjemniając sobie chwile zapachem letnich owoców. Równie dobrze mogłabym go używać jako krem na noc. Różany krem do rąk L'Occitane lubię od kiedy go poznałam. Często do niego wracam, szczególnie kiedy jestem blisko tego sklepu. Zawiera on 20% masła shea, które zbawiennie działa na skórę moich rąk, a olejki różane na moje zmysły, które też lubią być rozpieszczane.
Może nie umieściłam tu wszystkich moich ulubieńców. Jesień jak i każdą porę roku przeznaczam na rozpieszczanie zmysłów. O ile to możliwe wybieram pogodne kolory, wygodę, muzykę w tle i kocie mruczenie. Może i Wy macie wśród nich swoich ulubieńców?
Pozdrowionka! :)
Ten różany krem do rąk całkiem fajnie nawilża i przepięknie pachnie. Bardzo go lubię:)
OdpowiedzUsuńLubię kremy do rąk L'Occitane głównie ze względu na zapachy :)
OdpowiedzUsuńJa swoją Drink Up oszczędzam jak mogę, tak ją lubię :D
OdpowiedzUsuńSzczególnie jesienią musimy sobie umilić ten czas, sięgając właśnie nie tylko po fajne i sprawdzone kosmetyki, ale przede wszystkim pachnące, które rozpieszczają też zmysły :) Nie znam Twoich ulubieńców, ale widzę, że muszę się zainteresować marką Origins :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiły mnie te produkty z Origins :)
OdpowiedzUsuńŚwietni ulubieńcy,też preferuję takie wieczory ❤
OdpowiedzUsuńHaha, no właśnie, dziecko do smoczka może być bardzo przywiązane, coś o tym wiem. A do kosmetyków też się przywiązuje sama, zwłaszcza do tych naturalnych.
OdpowiedzUsuńNie znam tych twoich ulubieńców, ale przyjrzę im się bliżej i poczytam, być może i u mnie kiedyś zagoszczą
OdpowiedzUsuńNie dziwią mnie w tym zestawieniu produkty Origins :)
OdpowiedzUsuń:))
UsuńA mnie jakoś produkty Origins nie zachwyciły. Chyba miałam zbyt wygórowane oczekiwania ;)
OdpowiedzUsuńByłoby dziwne, gdybyśmy wszystkie miały taką samą cerę ;) Jak wspominałam na początku, nie wszystkich muszą zachwycać, to w końcu moi ulubieńcy :D
UsuńDla mnie produkty Origins są świetne jakościowo :D a artykuł bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Cieszę się, że i Ciebie zachwyciły, są świetne :)
UsuńKosmetyków L'Occitane jeszcze nie miałam okazji wypróbować, ale widzę, że pora to zmienić :)
OdpowiedzUsuńRóżany krem chętnie bym wypróbowała, nic jeszcze od nich nie miałam...
OdpowiedzUsuńTej firmy jeszcze nigdy nie miałam.
OdpowiedzUsuńOrigins mnie bardzo ciekawi :) Szczególnie maseczka :)
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś ten krem L'Occitane, ale wolałam bodajże piwonię lub też ten samo shea :)
OdpowiedzUsuńKrem L'Occitane z masłem shea na pewno by się sprawdził i u mnie.
OdpowiedzUsuń