Atlas Mountain Rose The Body Shop
Pachnące kosmetyki do ciała to jest to, co uwielbiam najbardziej. Tym bardziej, jeśli taki kosmetyk pachnie prawdziwymi różami. Jeszcze bardziej, jeśli jest w korzystnej cenie. Kiedy wzięłam do ręki masełko do ciała Atlas Mountain Rose The Body Shop, z wrażenia omal nie wylądowało na rękawie mojej kurtki. Zapach był tak obłędny, że nie mogło być inaczej, musiałam je zabrać do domu, tym bardziej że rzadko mi się zdarza taka okazja. Dorwałam się do niego zaraz po powrocie do domu. Nie wiem czy to dobrze, ale juz widzę prześwitujące denko i panikę w swoich oczach.
Niecałe trzy tygodnie to trochę krótko na jakąkolwiek recenzję, ale nie wiem kiedy znów trafię to cudo w przystępnej dla mnie cenie. Będę polować, bo zapach jest po prostu boski. Opakowanie też, ale jak na taką cenę jest dla mnie trochę skąpe. Nie ma folii zabezpieczającej, co oznacza, że łatwo można trafić na choćby przez przypadek już otwarte opakowanie. Mimo wszystko, zapachy są kuszące, szkoda tylko że pudełko zawiera tylko 200 g.
Masło Atlas Mountain Rose zawiera ekstrakt z ręcznie zbieranych, na wpół rozwiniętych róż z marokańskiej doliny. Zapewnia według producenta głębokie nawilżenie oraz jedwabiście miękką i otuloną zapachem marokańskich róż, czarnej porzeczki i bursztynu skórę. Producent zapewnia również, że masło jest odpowiednie dla wegan.
Aqua, Glycerin, Butyrospermum Parkii Butter, Orbignya Oleifera Seed Oil, Theobroma Cacao Seed Butter, Olea Europaea Fruit Oil, Coco-Caprylate/Caprate, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Helianthus Annuus Hybrid Oil, Sesamum Indicum Seed Oil, PEG-100 Stearate, Parfum, Cera Alba, Dimethicone, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol, Xanthan Gum, Geraniol, Citronellol, Tocopherol, Disodium EDTA, Limonene, Hydroxycitronellal, Sodium Hydroxide, Alpha-Isomethyl Ionone, Linalool, Rosa Damascena Flower Extract, Citral, Citric Acid, Benzoic Acid, Helianthus Annuus Seed Oil, Dehydroacetic Acid, Ethylhexylglycerin
Przez braki światła dziennego nie zdążyłam zrobić zdjęcia już prawie zużytego masła, ale nic straconego. Nie da się jednak zaprzeczyć obłędnego nawilżenia i różanego zapachu. Być może dzięki nieustającemu zatkaniu nosa pozostałych składników nie udało mi się wyczuć, natomiast różę wyczuję na kilometr. Konsystencja i wygląd przypomina mi przyjemniejszej wersji krem Nivea. Masło łatwo się rozsmarowuje, szybko wchłania pozostawiając otulający film o cudownym zapachu. Ubolewam tylko, że tak szybko się kończy, ale z drugiej strony też sobie jego nie żałowałam także do smarowania dłoni w ciągu dnia. Moja wrażliwa skóra dzielnie zniosła cały skład oraz zapachy, co mnie bardzo cieszy. Zauważyłam, że skład nie zawsze idzie u mnie w parze z działaniem, więc nie będę się jego czepiać.
Mimo tych foliowych niedogodnień i szybkiego ubywania z pudełka, będę nadal na nie polować, zwłaszcza przy tak miłych obniżkach. Znacie kosmetyki The Body Shop? Które najbardziej lubicie?
Pozdrawiam! :)
fajnie, że masełko dawało Ci tyle przyjemności :)
OdpowiedzUsuńJeszcze go mam odrobinkę, ale szkoda mi okropnie, że tak szybko się kończy :)
UsuńMiałam rok temu świąteczną wersje :)
OdpowiedzUsuńŚwiątecznej jeszcze nie miałam okazji mieć, ale też chętnie wypróbuję :)
UsuńThe body shop uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńJa tak samo :)
UsuńMiałam jedno masło The Body Shop, chyba moringę i uwielbiałam jego konsystencję :)
OdpowiedzUsuńKonsystencja jest naprawdę nieporównywalnie najlepsza :)
UsuńTej wersji nie znam ale mam teraz masło z Weledy i jest takie prawdziwie maślane i pięknie pachnie :) Chyba się z nim polubię :)
OdpowiedzUsuńMasło Weledy też mam :D Cieszę się, że zapach Ci się podoba, jednak dla mnie zapach TBS jest nieporównywalnie piękniejszy <3
UsuńPo opakowaniu bym nie powiedział, że to TBS ^^
OdpowiedzUsuńA jednak :D
UsuńOstatnio z okazji Black Friday na stronie The Body Shop były spore obniżki cen, żele pod prysznic które zwykle kosztują ok 30zł. były po 9,90 :) wśród nich był również właśnie ten z różanej serii, a jako że kocham wszystko co różane to już prawie go dodałam do koszyka... W ostatniej chwili jednak się powstrzymałam bo mam ogromne zapasy kosmetyków :D
OdpowiedzUsuńAch te zapasy! :) Ja weszłam, bo już nie miałam nic do smarowania ciała, a chciałam coś dobrego, no i trudno nie skorzystać z tak atrakcyjnych promocji. Szkoda tylko, że miałam tak cienki portfel ;)
UsuńU mnie ostatnio królują kosmetyki różane :D
OdpowiedzUsuńU mnie też, wiemy co dobre :D
Usuńmuszę w końcu kiedyś zainwestować w takie cudo!
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Nie będziesz żałować :)
UsuńBardzo lubie ich maselka przede wszystkim za zapach, ostatnio skusilam sie na krem-zel do twarzy z witamina C :)
OdpowiedzUsuńTeż mnie ciekawi, ale obawiam się, że ma za delikatną konsystencję :)
UsuńRóżane kosmetyki, przez zapach, nie są dla mnie. Jedynie hydrolaty jestem w stanie wytrzymać.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że nie każdy musi lubić ten zapach ;)
UsuńBardzo lubię różane kosmetyki. A co do działania i składów to u mnie często też to nie idzie w parze :)
OdpowiedzUsuńU mnie też z tym różnie bywa, dlatego nie mam zamiaru być tak sumienna. Potrzebuję szybszego działania ;)
UsuńMam żel pod prysznic różany z TBS i zapach jest piękny. Tak samo kosmetyki z zimowej limitki:)
OdpowiedzUsuńKusisz mnie tą zimową limitką :)
UsuńU mnie róża króluje od kilku miesięcy, mam nawet różaną pastę do zębów :) różane szampony i żele. Jednak róża róży nierówna, jeden z moich żeli pachnie taką kadzidlaną, ostrą różą a inny niczym delikatne płatki róż, takie jakie w dzieciństwie zbierałam z kwiatów rosnących w ogródku :)
OdpowiedzUsuń