GinZing Energy-boosting Gel Moisturizer Origins. Czy pomyłka okazała się trafna?


        Poprzedni krem Origins polubiłam na tyle, że zapragnęłam go mieć kolejny raz. Niestety, zamiast zamówionej bardziej treściwej wersji kremu, który używałam wcześniej TU, trafiła omyłkowo jego lżejsza wersja GinZing Energy-boosting Gel Moisturizer Origins. Nie chciało mi się czekać na wymianę, tym bardziej że nie miałam już wystarczających zapasów kremu, ale też opakowanie wybrałam mniejsze. Blogerka bez zapasów, widział to ktoś?  Nie mam zapasów, bo też moja skóra jest wybredna. Postanowiłam też zaryzykować. Ciekawi jesteście, co na to moja skóra? Zapraszam do dalszej części.


Opakowanie jest takie samo jak przy poprzedniej wersji, szata graficzna ta sama, słoiczek różni się tylko przejrzystością.  Zapach nie różni się od zapachu poprzedniego kremu. Kremy różnią się też konsystencją, ta jest bardziej żelowa.


OPIS

Lekki, beztłuszczowy, dodający energii krem nawilżający, który błyskawicznie nawilża sprawiając, że skóra promieniuje zdrowym blaskiem. Wzmocniony takimi legendarnymi składnikami rewitalizującymi skórę jak żeń-szeń właściwy i ziarna kawy. Pozbawiona życia skóra szybko zostaje odświeżona i zrewitalizowana promieniując zdrowym i pełnym energii blaskiem.

Stosować obficie na skórę dzień i noc jako codzienny krem nawilżający, lub w razie potrzeby w ciągu dnia jako natychmiastowy odświeżacz skóry.


Skład INCI:

Water, Methyl Trimethicone, Butylene Glycol, Glycerin, Jojoba Esters, Panthenol, Dicaprylyl Carbonate, Citrus Limon (Lemon) Peel Oil, Citrus Grandis (Grapefruit) Peel Oil, Mentha Viridis (Spearmint) Leaf Oil, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Oil, Limonene, Linalool, Citral, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Simmondsia Chinensis (Jojoba) Butter, Castanea Sativa (Chestnut) Seed Extract, Rubus Idaeus (Raspberry) Leaf Wax, Dimethicone, Coleus Barbatus Extract, Hordeum Vulgare (Barley) Extract, Trehalose, Triticum Vulgare (Wheat) Germ Extract, Panax Ginseng (Ginseng) Root Extract, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/Vp Copolymer, Salicylic Acid, Foeniculum Vulgare (Fennel) Seed Extract, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Tocopheryl Acetate, Phospholipids, Sodium Pca, Arginine, Caffeine, Cholesterol, Linoleic Acid, Biotin, Folic Acid, Tetrahexyldecyl Ascorbate, Polysilicone-11, Carbomer, Pantethine, Squalane, Sodium Hyaluronate, Hexylene Glycol, Lecithin, Calcium Carbonate, Caprylyl Glycol, Ethylhexylglycerin, Tromethamine, Phenoxyethanol.


Krem w wersji żelowej jest skierowany bardziej do tłustej skóry niż suchej, dlatego trochę obawiałam się też tak lekkiej konsystencji. Na szczęście listopad był dość łagodny pod względem temperatur, a ze względu na energetyzujące działanie kremu stosowałam go najczęściej na dzień. Bardzo przyjemny zapach uprzyjemniał aplikację, no i trudno się też nie obudzić, kiedy czuje się na twarzy taki chłodzący kompres o zapachu pomarańczy. Krem bardzo szybko wnika w skórę, ale uczucie nawilżenia nie znika wraz z nim. Nie czułam go jednak tak długo jak przy poprzednim kremie. Jako baza pod makijaż jest idealny, jako sam krem na zimowe dni może być trochę za lekki przy takiej skórze jak moja. Plusem tego kremu jest jeszcze wydajność ze względu na jego lekką konsystencję, mimo tego, że nie żałuję go sobie. Zużyję ten krem do końca, ale już nie jako sam. 

Miłego poniedziałku :)

Komentarze

  1. oj ja mam raczej suchą skórę więc nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że pomyłka okazała się być tak miła w skutkach :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. dla mojej suchej skóry chyba byłby jednak za słaby

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mojej skóry pewnie też byłby za lekki, ale właśnie porobiłam zapasy i mam czym skórę karmić ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też wole bardziej treściwe, szczególnie gdy temperatura taka jak teraz.

    OdpowiedzUsuń
  6. No i super! Ja wolę ten drugi :P

    OdpowiedzUsuń
  7. To faktycznie na cieplejsze dni jako baza byłby fajny. Ja jeszcze nic z Origins nie miałam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jestem blogerką bez zapasów :D
    Krem wydaje się interesujący i ciekawe jakby wypadł na mojej mieszanej cerze.

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda, że tak namieszali z zamówieniem :P

    OdpowiedzUsuń
  10. W sumie wyszło nieźle, jak na taką pomyłkę. Szkoda jednak, że na obecną pogodę raczej średni :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Na zimę wolę treściwe kremy, ale może bliżej wiosny bym go wypróbowała? Albo latem? Jak nie zapomnę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. pewnie byłby dla Ciebie ideałem na upały :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

☆ Jest mi bardzo miło, kiedy odwiedzasz to miejsce i zostawiasz swój ślad. Jednak pamiętaj!

☆ KOMENTARZE ZAWIERAJĄCE NIEOPŁACONE LINKI, LINKI DO ADRESÓW BLOGA LUB REKLAMY NIE SĄ AKCEPTOWANE I TRAFIAJĄ DO SPAMU!

☆ Nie widzisz swojego komentarza? Prawdopodobnie pozostawiłaś w nim nieopłacony link. Zgodnie z obietnicą trafił do spamu. Szanuj cudzą pracę! Mam alergię na cwaniactwo.
☆ Zanim napiszesz komentarz, poświęć chwilę i przeczytaj cały post. Chyba, że lubisz się kompromitować.

Jeśli podobają się Tobie moje treści, będzie mi bardzo miło, jeśli wesprzesz mój blog 🙂

instagram

Copyright © W Blasku Marzeń.