Fortessimo Maxima SPF 10 Dr Irena Eris, krem idealny na dłonie
Markę Dr Irena Eris bardzo lubię, bardzo lubię kosmetyki pielęgnacyjne tej marki, ale ostatnio zaczynam mieć wątpliwości, że kremy wraz ze wzrostem ceny mają coraz gorszą jakość. Krem do twarzy Fortessimo Maxima, a właściwie jego część otrzymałam od sąsiadki, ponieważ się u niej nie sprawdził. U mnie niestety też nie, ale zacznijmy od początku.
Jak widać, słoiczek kremu ma bardzo przyjemną dla oczu, elegancką szatę graficzną, wygrawerowane logo. Sam krem jest zabezpieczony dodatkowo plastikową nakładką. Pojemność kremu wynosi 50 ml.
Krem Fortessimo Maxima Dr Irena Eris jest przeznaczony na dzień, do cery dojrzałej, posiada on dodatkowo filtr anty UV SPF 10. Filtr ten ma zapobiegać osłabieniu mechanizmów obronnych skóry, a także zapobiec powstawaniu przebarwień.
Poza ochroną krem ten ma aż dwukrotnie poprawić elastyczność dojrzałej skóry, zmniejszyć skutki upływu czasu, a także ujemnego wpływu środowiska na skórę, czyli bez ogródek mówiąc odjąć widocznych na skórze lat. Pomóc w tym mają następujące składniki aktywne:
Algokine-forteTM: kinetyka czyli roślinny hormon wzrostu pomaga zregenerować starzejące się i uszkodzone komórki skóry, oraz przywrócić im zdolność prawidłowego funkcjonowania.
Wyciąg z alg, masło shea tworzyć mają ochronny film na skórze, nawilżyć ją, odżywić oraz wygładzić.
Krem ten również nadaje się pod makijaż. W czym naraził się mi ten krem?
Skład zeskreenowany ze sklepu Sephora.
Skład zeskreenowany ze sklepu Sephora.
Konsystencja i zapach tego kremu są idealne dla suchej skóry. Delikatny kremowo-kwiatowy zapach przestaje być wyczuwalny na skórze zaraz po aplikacji. Konsystencja tego białego kremu jest typowo maślana, jego aplikacja na skórę to niesamowita przyjemność, tym bardziej, że zaraz po nałożeniu skóra jest bardzo przyjemna w dotyku, wygładzona, nie było problemu z nakładaniem i trwałością makijażu. Więc w czym tkwi problem, że nie trafił w potrzeby skóry ani mojej, ani sąsiadki, ani nawet sąsiadki siostry. Wszystkie jesteśmy w wieku 55+, sąsiadka nawet 65+. Moja skóra jest sucha, skóra jednej z pań jest nawet po chemioterapii. O ich skórach nie będę pisać, ale moja po kilku dniach zrobiła się szorstka i chropowata. Dokładnie tak jak dawno temu, kiedy składy były wątpliwej jakości. Ten krem po prostu zapchał moją skórę, pozostałych pań pewnie też.
Nie chcąc marnować tego kremu, bo do tanich on nie należy, próbowałam go zużyć na szyję i dekolt. Szyja jeszcze jakoś przyjęła, ale dekolt był tak natłuszczony, jakbym smarowała go smalcem, nie kremem. Na innych częściach ciała krem w ogóle się nie wchłania. Zamiast nawilżenia, czuję tłustą maź. Postanowiłam zużyć go na dłonie, oraz stopy. I tu sprawdza się idealnie, rączki i stópki są doskonale nawilżone, odżywione, gładkie i aksamitne. Tylko czy im potrzebny jest tak drogi krem? Cieszę się, że chociaż te części ciała skorzystały, bo czarno to widzę, gdybym tyle kasy wtopiła. Chciałabym go polecić, ale nie potrafię. Chyba, że ktoś chce odmłodzić sobie dłonie i stopy.
Krem Fortessimo Maxima Dr Irena Eris znajdziecie w perfumeriach, firmowym sklepie tej marki. Znacie go?
Miłej niedzieli! 🙂
Szkoda, że nie spisał się zgodnie z przeznaczeniem. Dobrze, że chociaż dłonie i stopy skorzystały ;)
OdpowiedzUsuńChociaż tyle, ale uważam że za tą cenę nie powinien mieć aż tyle parafiny :/
UsuńJa tym razem podziękuję. 😊
OdpowiedzUsuńNie nalegam :)
UsuńGdyby nie to, że zapycha skórę, byłby idealny. Niestety nie wiem, dla jakiej skóry on jest, jeśli nawet potrafi zapchać bardzo suchą.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak słabo wypada. Ja bardzo lubię pielęgnację tej marki.
OdpowiedzUsuńSzkoda Aniu, bo tak świetnie się zapowiadał. Też uwielbiam kremy tej marki, niestety tu pewnie za dużo parafiny :(
UsuńCałe szczęście, że przynajmniej jakieś zastosowanie mu znalazłaś, gdzie się sprawdził. Z ciekawości zerknęłam na skład i w sumie nie różni się wiele od tego, jak marne były kiedyś składy kremów. Ja ogólnie mam wrażenie, że spora część tych kremów "z wyższej półki" jest wyciąganiem kasy przez pryzmat wizerunku marki. Rękę bym sobie dała uciąć, że np. Eveline bez problemu wprowadziłoby na rynek krem z takim składem za 1/4 ceny :P
OdpowiedzUsuńTo samo pomyślałam, bo więcej bym za krem z tym składem nie dała. Na szczęście dostałam go, nie kupiłam, bo patrząc na skład odstawiłabym na półkę. Za tą cenę można dostać dużo lepszy krem z fajnym składem.
UsuńTo duży pozytyw, bo ja bym była wściekła, gdybym tyle za niego dała, a tu tak marnie w działaniu, o składzie nie wspominając :P
UsuńTeż bym się wściekła, bardzo nie lubię jak coś mi rujnuje skórę. Na szczęście to nie mój wydatek, a nauczka żeby zwracać większą uwagę na składy :)
UsuńDobrze, że na dłonie się przydał.
OdpowiedzUsuńO tak, dłonie najbardziej skorzystały. Szkoda, że tak rujnująco podziałał na moją skórę ;)
UsuńCzasami skusze się na coś z tej firmy, miałam kremy i byłam zadowolona. Mam też puder. Nie wiem co poszło nie tak ze składem kremu, że tak zapycha. Dobrze, że chociaż dłonie skorzystały. Serdecznie pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńInne kremy dotychczas się sprawdziły, ten nie. Niestety jak krem ocieka parafiną, to żeby kosztował i 1000 zł, u mnie jest beznadziejny. Dobrze, że choć skóra rąk ją toleruje ;) Również serdecznie pozdrawiam :)
UsuńUuuu... ani na szyję ani na dekolt... a jak do rąk i stóp to faktycznie w tańszych można przebierać. Szkoda że do twarzy sie nie sprawdził...
OdpowiedzUsuńDo niczego innego się nie nadaje, szkoda że tak go zmarnowali tą parafiną :/ Kogoś poniosła fantazja ;)
UsuńMi akurat dość tani krem się nie sprawdził, ale właśnie do ciała go zuzyłam chociaż, bo nie lubię wyrzucać ;(
OdpowiedzUsuńMoja skóra to nie śmietnik, więc wykorzystam go tam, gdzie jest tolerowany :P
UsuńNie znam go, ale też nie pociągają mnie składy tej marki i w ogóle jakoś mnie ona nie przekonuje.
OdpowiedzUsuńTeż jestem po stronie matury, ale czasem daję się skusić i jest nawet fajnie. Niestety, z parafiną nie jest mi po drodze.
UsuńTo na mojej skórze w ogóle byłby niewypał. Także nie ma sensu nawet na niego spoglądać...
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo bez tego byłby idealny :(
UsuńWoda, gliceryna i parafina są głównymi składnikami, więc nie wiem skąd ta cena ;)
OdpowiedzUsuńPewnie za markę, że udało się trafić do Sephory.
UsuńHo ho ile różnorodności. Na pewno coś wybiorę. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńKrysiu a Ty w ogóle przeczytałaś ten post, czy popatrzyłaś na obrazki? A może tylko piszesz od czapy, żeby zareklamować swój blog? :P
UsuńSzkoda, że tak słabo wypadł. Ostatnio chyba lepiej sprawują mi się kremy Lirene niż Dr Irena Eris.
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze taki bubel i nie za małe pieniądze
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie znam 😉
OdpowiedzUsuńOj szkoda Dorotko, ze taki tluscioszek z niego, tez nie lubie olepienia :D
OdpowiedzUsuń