Moje sposoby na ponury listopad
Nigdy nie lubiłam listopada, zawsze odbierał mi radość życia. Przesunięcie czasu skraca dzień, przy tym brak dziennego światła zabiera dobry nastrój. Tak naprawdę nic się nie chce, plany na niewiele się zdają, panująca sytuacja jeszcze to wszystko potęguje. Nie będę tu dawała rad, bo nie jestem żadnym autorytetem, nie musicie też brać ze mnie przykładu. To po prostu moje sposoby na przejście tego ponurego miesiąca.
Pierwszą przyjemnością po wstaniu z łóżka jest aromatyczna kawa. Przy kawie nie tkwię jednak godzinami, wypijam dziennie co najwyżej dwie filiżanki, przy których robię jeszcze milion innych rzeczy w internecie. Być może powinnam się skupić na celebrowaniu smaku, ale nie potrafię siedzieć w bezczynności na dłuższą metę. Kawa jest przyjemnością sama w sobie.
Nie znoszę listopadowej szarzyzny, dlatego też jestem daleka od minimalizmu. Lubię towarzystwo kolorów, nieważne czy to w otoczeniu czy w codziennych stylizacjach. Szkoda mi życia na bylejakość, szarzyznę czy byle jaką bieliznę. Lubię ubierać się kolorowo, zwracam przy tym uwagę na skład materiału i jakość ubrań. Jeśli coś nie jest przyjemne dla mojej skóry, w czym źle się czuję, nie założę tego.
Wiem jak teraz łatwo zachorować, co roku przecież jest tak samo, teraz tym bardziej, dlatego zdrowie traktuję priorytetowo. Staram się unikać ludzi, choć nie tak zupełnie do końca, bo czasami mam potrzebę z kimś po prostu pogadać, pośmiać się. Mimo wszystko nie odmawiam, kiedy ktoś ze znajomych mnie zaprosi do siebie, czy chce odświeżyć mani. Wiem, że samotność jest jeszcze gorsza zwłaszcza dla jeszcze starszych ludzi, a sąsiadka przed setką tak samo chce pięknie wyglądać.
Źródło: pixabay.com |
Staram się dbać o swoją odporność, nie żałując sobie witaminek w pożywieniu czy też w suplementach. Bardzo ważna jest dla mnie witamina D3, której biorę duże dawki. Moim codziennym rytuałem jest też malinowa herbata z różnymi dodatkami jak imbir, cytryna, goździki. Nie lubię pić zimnej herbaty, dlatego nie robię jej w dużym kubku, bo wiem, że nie wypiję takiej ilości, zanim mi nie wystygnie. Delektuję się nią pijąc z mniejszego kubka lub z porcelanowej filiżanki.
Lubię piękne zapachy nie tylko perfum, ale i kosmetyków. To, że ostatnio mniej wychodzę z domu nie znaczy że mam sobie odmówić ulubionych zapachów. Lubię też sobie nimi spryskać poduszkę. Jeśli chodzi o specjalne okazje, to taka jest dla mnie zawsze, kiedy mam na to ochotę, bo nie wiem co czeka mnie jutro. Szkoda mi czasu na kiepskie czy brzydko pachnące kosmetyki. Lubię pomalować niekoniecznie do wyjścia usta smakowitym błyszczykiem. Są dni, kiedy nie planuję wyjścia z domu, ale mimo to chcę sobie zrobić makijaż, tylko dla siebie.
Mogłabym wspomnieć o pachnących świecach i kominku z woskami, jednak przy bardzo ciekawskich i nieprzewidywalnych kotach chowam wszystko, co mogłoby im upalić wąsa. Przydałaby się świeca, do której nie wsadzą pyska, ale przy moich zachciankach mogę sobie teraz o takiej świecy pomarzyć. Mimo wszystko marzę, o takiej wypasionej, bo dlaczego nie.
Chociaż chcą nas na siłę zatrzymać w domu, nie dajmy się zwariować, świeże powietrze jest potrzebne dla zdrowia. Jak trzeba będzie, to będę koty wyprowadzać na smyczy, każdego z osobna.
Przyjemnością jest też pisanie i czytanie blogów, oglądanie filmów na YouTube. Mam kilka ulubionych, ale o tym wspomnę już w innym wpisie. Jak uprzyjemniacie sobie listopad?
Trzymajcie się ciepło 🙂
Very healthy! :-D
OdpowiedzUsuńMnie na szczęście listopad nie przytłacza, ale lubię przeczytać dobrą książkę albo obejrzeć film :)
OdpowiedzUsuńwspaniale się czytało, uwielbiam takie wpisy
OdpowiedzUsuńświetnie, że tak dbasz o swoje samopoczucie psychiczne :)
Uwielbiam jesień i właśnie tą cała ponurą aurę. :) Osobiście moimi umilaczami jest dobra książka i po prostu chwila dla siebie. Jak dla mnie na plus jest, że tak się szybko robi ciemno, bo dekoracje, które mam w domu dają dużo więcej uroku właśnie wieczorem i wtedy jest taki fajny klimat. :)
OdpowiedzUsuńHihi dobry pomysł z kotami i spacerami z nimi :D
OdpowiedzUsuńZdecydowanie owoce to tez moj sposob na chandre :D
OdpowiedzUsuńMimo, że to miesiąc moich urodzin to nie lubię jego szarości. Ale daję radę 😅
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię listopada, a owoce jem codziennie, nie za dużo, bo to jednak kalorie, ale dla zdrowia i urody, jabłko lub gruszkę, albo 2-3 mandarynki. Piję też z rana gorącą wodę z cytryną i imbirem
OdpowiedzUsuńKawa rano, książka, pyszna herbata aromatyczne świece i mogę tak bardzo długo cieszyć się każdym wieczorem jesieni.
OdpowiedzUsuńO wow! Czytałam ten wpis, jak jakąś dobrą książkę- bardzo mi się podobał. Takie cytaty jak "Szkoda mi życia na bylejakość, szarzyznę czy byle jaką bieliznę." są niczym słowa wyjęte z jakiegoś przewodnika motywacyjnego :D Ma Pani rację- prosze wyprowadzać koty na smyczy, jesli trzeba będzie! :D
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że przez ten miesiąc mój nastrój jest też.. o taki. Musimy to wszystko przetrwać i tyle. Życzę ciągłego poczucia humoru, bo w tym poście niewątpliwie jest go sporo :D
Ściskam!
Ja też nie lubię listopada. Listopadowa aura odbiera mi całą energię. Ja również każdy dzień zaczynam od kawy :)Lubię wieczorami palić sobie świece albo lampki ;)
OdpowiedzUsuńU mnie jesienią humor poprawia dobra herbata i kubek gorącej czekolady. Trzeba jakoś przetrwać ten czas
OdpowiedzUsuńTeż kawką, spacerami z pieskiem, czytaniem i lampką nalewki wieczorem:))
OdpowiedzUsuńJesienią trzeba sobie dogadzać:) Ja uwielbiam usiąść sobie z ogromnym kubkiem gorącej herbaty z sokiem malinowym i pomarańczą <3 Do tego jeszcze świeczka i odpoczynek idealny :)
OdpowiedzUsuńDla mnie Listopad to chyba najgorszy miesiąc w roku, choć na razie jakoś mi się udaje przetrwać. Świece, ksiażka, netflix oraz masa pracy i jakoś leci :)
OdpowiedzUsuńW jesieni to tylko lubię sezonowe owoce i warzywa.
OdpowiedzUsuńTeż nie znoszę listopada, a w tym roku to jest taka porażka, że szkoda mówić. Ja się staram ubierać codziennie inaczej, robię sobie dobre herbatki, a ostatnio skupiam się bardziej na blogowaniu.
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię listopada, ale ostatnio mam dużo pracy i jakoś leci, nawet nie wiem kiedy minęło prawie pół miesiąca. Tylko słońca mi brakuje ;)
OdpowiedzUsuńKocyk herbatka i robota ;p
OdpowiedzUsuńMam podobne podejście do listopada. Również mam wrażenie, że jestem wtedy jakaś bez życia. A fakt, że robi się tak szybko ciemno jest strasznie przygnębiający...
OdpowiedzUsuńNie ma, co unikać kontaktów z innymi, więc dobrze, że nie odmawiasz spotkań. Zdrowie jest ważne, ale nie można dać się zwariować. Mimo wszystko :)
Zamiast kawy preferuję herbatę, choć również nie lubię siedzieć przy niej zbyt długo.
Kocham świece i kominki. Na szczęście mam psa, więc nie muszę się martwić o to, że wepchnie swój pyszczek tam gdzie nie powinien. Zawsze możesz spróbować z nawilżaczem powietrza w takiej stojącej wersji albo w kontakcie, ewentualnie dyfuzor zapachowy. Przy tym nie powinny nic sobie zrobić :)
Oj tak, świeże powietrze mimo wszystko jest ważne, więc dobrze go zaczerpnąć od czasu do czasu :)
Dzięki takiej pogodzie odzyskałam czas i chęci do prowadzenia bloga, więc jakiś plus w tym wszystkim jest :)
Pozdrawiam cieplutko.
Kolor tej herbaty jest cudowny.
OdpowiedzUsuńDla mnie rano największą przyjemnością również jest kawa, po jej wypiciu mogę już normalnie funkcjonować:)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wpis! Ja ciągle myślę, jakby sobie ten paskudny miesiąc uprzyjemnić.
OdpowiedzUsuńHerbatka z malinam- pychota! A listopad nie taki straszny, a szary to jest styczeń,bo zwykle bez śniegu i już bez kolorowych liści.
OdpowiedzUsuń