Kiedy tylko zacznie mocniej świecić słońce swoje wszystkie dresy chowam na dnie szafy. Wtedy wyciągam wszystkie moje letnie sukienki i spódnice. Fakt, że nogi na początku lata wyglądają trochę jak u młynarza, ale to na szczęście nie trwa długo, bo moja skóra bardzo szybko się opala...
Sukienek nigdy u mnie za dużo, a najbardziej lubię te zwiewne, także te, które odsłaniają co nieco. Próbowałam je w zeszłym roku policzyć, nadal nie pamiętam ile ich mam. Chociaż przed każdym sezonem robię wielkie porządki, to i tak nie wyrzucam swoich sukienek, każda grzecznie czeka na swoją chwilę. Mam sukienkę kilkunastoletnią mam też trochę starszą. Jeśli do swojej sukienki czuję sentyment, nie pozbywam się tylko dlatego, że przybyło mnie trochę więcej. Przyjdzie pora to schudnę, albo i może przytyję. Wszystko zdarzyć się może. Tym sposobem jedne sobie powiszą na wieszaku w szafie, drugie nabierają mocy.
Mam też wishlistę nowych sukienek na ten rok, czekam tylko na dobrą okazję i czuję, że w końcu powinnam wymienić szafę.
Sukienka Mohito jest ze mną od roku. Nieczęsto ją wkładałam, bo czekałam na "lepszą okazję". Jaka może być lepsza okazja niż spacer z ulubioną sąsiadką? Dobra okazja to nie tylko rodzinna uroczystość, to każda chwila, kiedy chcemy się czuć wyjątkowo, poprawić sobie nastrój.
A że ostatnio mam go trochę obniżony, co jest u mnie normalne przed każdymi okrągłymi urodzinami, dzień po urodzinach już o tym zapominam, to nie żałuję sobie.
Są takie dni, kiedy nic nie planuję, albo planuję zupełnie co innego, i nagle dostaję zaproszenie na spacer lub na drinka. Szybki makijaż nie jest dla mnie problemem, gorzej ułożyć włosy, żeby choć trochę się podkręciły. Bez środków stylizacyjnych to naprawdę wyzwanie, ale to moc w słabości się doskonali. Nie muszę wyglądać idealnie, żeby się sobie spodobać, żeby się czuć dobrze ze sobą. Grzywa znów za długa, buty średnio bardzo pasują do reszty, reszta czeka w kolejce do szewca, ale za to są bardzo wygodne.
Czas też zmienić oprawki, które pamiętają jeszcze chrzciny najstarszej wnuczki, nowsze zginęły tragicznie przy powitaniu z dużym psem, ale jak się kupuje porządne ponadczasowe rzeczy, to żadna moda tego nie pokona. Oprawki są lekkie, czasami zapominam, że je mam na swoim nosie. Mimo że nie mam idealnie białych zębów, to nadal są moje własne. Mogłabym mieć na tym tle kompleks, ale nie mam. Nadal lubię "szczerzyć" swoje zęby. To jest moja tajemnica młodości.
Pewnie zauważyliście nie raz moją bliznę pod brodą. Mam też bliznę po tracheotomii na szyi. Nie zawsze wszystko się ukształtuje tam gdzie powinno. Mam tarczycę przy podstawie języka. Byłam w tym miejscu cięta trzy razy. Pierwsze dwa były w wieku 18 lat. Nie wstydzę się tych blizn, nie zasłaniam, chociaż z początku było inaczej. Nigdy jednak z tego powodu nie zaznałam przykrości. Najważniejsze jest zdrowie, a leki wspierające moją tarczycę będę brać dożywotnio.
Zdążyłam polubić się ze swoją siwizną, chociaż lubię je też okrasić jasnymi refleksami. Nie robię tego jednak sama, mam już dość włosowych przygód. Raz na jakiś czas pozwalam sobie na taki luksus w salonie fryzjerskim. Wolę, kiedy robi to fachowa ręka.
Moja torebka Varlesca jest prezentem od młodszej córki. Jest wykonana z miękkiej skóry. Mimo że jest niewielka, to przez to, że torebka ma dwie komory, pomieści co najważniejsze.
Nie muszę być idealna, żeby się czuć dobrze w swojej skórze. Nikt nie musi wyglądać jak z okładki. Piękno w niedoskonałościach się doskonali, i tego się trzymajmy.
Miłego tygodnia! 😀