Blogmas #dzień 2 i 3 Historia moich rękawiczek
Czas szybko leci, do świąt coraz bliżej, dziś upłynął kolejny dzień grudnia. Śniegu jeszcze nie widziałam, co mnie wcale nawet nie martwi, bo za nim nie tęsknię. Mimo wszystko jest zimno, dlatego w końcu wyciągnęłam swoje rękawiczki.
Nie przepadam za ciągłym zakładaniem i ściąganiem rękawiczek, dlatego idąc na zakupy zakładam rękawiczki bez palców czyli mitenki. Nie muszę ich ściągać, kiedy wrzucam produkt do koszyka czy wyciągam kartę z portfela. Rzadko płacę gotówką, chyba że jestem na zielonym rynku.
Dłonie mają zbyt mało tkanki tłuszczowej, żeby mogła je chronić przed zimnem, natomiast zmarznięte tracą swoją warstwę ochronną, przez co szybciej ucieka z nich wilgoć, są bardziej narażone na podrażnienia, przemarznięcie, odmrożenie, pomijając to, ulegają przesuszeniu, szybciej się starzeją. Nie oszczędzam na rękawiczkach, ale też nie kupuję zbyt często, ponieważ zawsze wybieram najlepszą jakość.
Moje skórzane rękawiczki Wittchen kupiłam około 13 lat temu podczas promocji. Nie był to tani zakup, ale ja wcale tanich rękawiczek nie szukałam, bo mają nie tylko wyglądać, ale też służyć mi jak najdłużej. Moje rękawiczki są ocieplane, miłe w dotyku, pilnuję je jak oka w głowie. Raz tylko zdarzyło mi się zostawić jedną w sklepie. Po prostu wypadła mi, kiedy płaciłam. Zauważyłam to dopiero chyba nawet na drugi dzień, bo widocznie nie było wtedy tak zimno, żebym pamiętała o ich włożeniu.
Kiedy zauważyłam brak jednej z ulubionych rękawiczek, zrobiło mi się bardzo smutno, tym bardziej że i budżet był mocno dziurawy. Przeglądając sklepy internetowe żadne inne mnie jakoś nie kusiły, ale uparcie szukałam nadal. Byłam wtedy pamiętam mocno przeziębiona, miałam nawet zapalenie oskrzeli, bo około dwóch tygodni nie wychodziłam z domu, nie było wtedy jeszcze pandemii, ale ja w częstych podróżach do wnuczki zdążyłam się mocno doprawić. Jak już doszłam do siebie, wybrałam się ponownie na zakupy, między innymi do sklepu zoologicznego i tam spotkała mnie miła niespodzianka. Pani sprzedawczyni pamięta swoją stałą klientkę, zawsze sobie przy okazji miło porozmawiamy. Kiedy znalazła tę rękawiczkę, domyśliła się, że to na pewno musi być moja i nie wyrzuciła jej. Nawet nie domyślacie się, jaka byłam wtedy szczęśliwa. Rękawiczek nadal pilnuję, może nawet bardziej niż zwykle, ale w zapasie mam też mitenki, które zrobiłam na szydełku chyba z 8 lub 9 lat temu.
Miałam wtedy fazę na robótki szydełkowe, nie miałam jeszcze tego bloga, ale miałam inny, robótkowy, i tam chwialiłam się swoimi robótkami. Co ja wtedy nie wymyślałam, widać to zresztą na zdjęciu. Później miałam trochę zamówień na podobne, aż założyłam blog urodowy, doszła jeszcze malutka kicia Gryzelda od mojej starszej wnuczki, która do dziś atakuje wszystko co się rusza, później doszły kolejne koty i w ten sposób moja robótkowa pasja uległa wygaszeniu, choć nadal się tli. Włóczka, z której wykonałam moje mitenki, jest bardzo dobrego gatunku. Nie pamiętam składu, bo wyrzuciłam metkę, ale mają bardzo dużo wełny, bardzo dobrze grzeją mimo braku palców.
Nie odmawiam też sobie dobrych kremów do rąk, Reve de Miel Nuxe służy mi nieprzerwanie od ponad dwóch lat, ale po przetestowaniu mnóstwa próbek kusi mnie również krem do rąk D'Alchemy.
Zjedzone kolejne dwie czekoladki z kalendarza adwentowego Chocolissimo. Są one niesamowicie pyszne, chociaż mimo wszystko zalatują malizną. Dla mnie każde okienko zawierać powinno normalnej wielkości czekoladę, wtedy może bym nie marudziła.
Żeby było bardziej świątecznie, na zakończenie mojego blogmasowego posta wklejam jedną z ulubionych piosenek świątecznych. Bryan Adams - Christmas Time.
Miłego weekendu! 😀
Oj tak lepiej kupić jedną parę dobrych rękawiczek, niż kilkanaście ale słabej jakości. Dobrze że druga rękawiczka się znalazła, są bardzo ładne <3
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam, zawsze dobrze wyglądają, dobrze i długo służą :)
UsuńWow trzynaście lat to sporo czasu Ci służą te rękawiczki.
OdpowiedzUsuńDobrej jakości, to służą 😉
UsuńJa nie znoszę chodzić w rękawiczkach. Co prawda mam jedną parę, ale noszę je tylko w ekstremalnych warunkach pogodowych.
OdpowiedzUsuńLepiej się przyzwyczaić niż cierpieć :D
UsuńMnie zawsze robi się tak strasznie przykro, kiedy na ulicy widzę zgubioną czapkę czy jedną rękawiczkę. Robi mi się żal tej biednej marznącej osoby :(
OdpowiedzUsuńMi też, najchętniej poszukałabym tej osoby i zwróciła tę rękawiczkę. Kiedyś znalazłam taką piękną, elegancką rękawiczkę, szkoda że FB wtedy nie było, szukałabym, a wtedy podniosłam i odłożyłam blisko w bezpieczne miejsce, żeby nie była zdeptana :)
UsuńNiedawno zostawiłam rękawiczki w sklepie z oknami, przemiły Pan sprzedawca zadzwonił na drugi dzień że ktoś zostawił rękawiczki i czy to nie moje.
OdpowiedzUsuńSuper! Tylko się cieszyć, że są jeszcze tacy ludzie :)
UsuńTeż lubię ten krem do rąk Nuxe ;)
OdpowiedzUsuńPiąteczka! :D
UsuńCiekawa historia o zagubionej rękawiczce ! Zawsze mam dużo różnych kremów do rąk - w każdym pomieszczeniu i w torebce. Pozdrawiam ciepło :))
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) Też lubię mieć ich więcej :)
UsuńBardzo lubię tą piosenkę i teledysk jest naprawdę ciekawy :)
OdpowiedzUsuńWitaj w klubie, też lubię :)
UsuńLovely gloves. A good hand cream is a must!
OdpowiedzUsuńThank you :)
UsuńTwoje mitenki to prawdziwe cuda-wianki. Samo patrzenie na nie poprawia humor 🧡
OdpowiedzUsuńDziękuję, miło mi bardzo <3
UsuńŚliczne rękawiczki i fajną miały przygodę:D
OdpowiedzUsuńJa marznę aż po końce palców! Moment i mam białe!
Rękawiczki noszę już od wczesnej jesieni;)
Dziękuję Edytko :) Też mi marzną dłonie, rękawiczki to bardzo ważny dodatek :)
OdpowiedzUsuńTakie solidne skórzane rękawiczki to skarb :) Ja przyznaję,że rzadko noszę rękawiczki. Najczęściej ręce chowam do kieszeni.
OdpowiedzUsuńNie jest to bezpieczne, zwłaszcza kiedy się potkniesz i przewrócisz. Nie polecam ;)
UsuńMAm ostatnio manię kremowania dłoni D:
OdpowiedzUsuńJa wiecznie gubię rękawiczki :D
OdpowiedzUsuńDobre, najlepiej skórzane rękawiczki mogą służyć przez wiele lat pod warunkiem gdy się ich nie zgubi. Bardzo lubię tą piosenkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bardzo lubię rękawiczki wełniane, z jednym palcem. Przywołują mi one wspomnienia z dzieciństwa, mama takie nam co roku dziergała:). Jutro zasiadam do wydziergania sobie CZERWONYCH, pasujących do szarego płaszczyka. No i koniecznie do kompletu czerwone skarpetki, wyglądające z trzewików:).
OdpowiedzUsuń