Poświąteczne porządki kosmetyczne
Myśląc o porządkach, pewnie niektórzy mają na myśli choinkę, ale nic z tych rzeczy. Choinkę zostawiam na tak długo jak się da, natomiast wyrzucam puste opakowania po zużytych kosmetykach w tym kolorowym czasie.
Choinka to jedno z niewielu, co daje mi trochę radości. Puste opakowania i inne przygnębiające mnie, irytujące rzeczy staram się jak wyrzucić ze swojego otoczenia.
W grudniu dość dużo zużyłam, także tych rozpoczętych kilka miesięcy temu kosmetyków.
Olejek do masażu i oczyszczania twarzy Arganove był skuteczny, był również bardzo przyjemny w codziennym użyciu, chętnie wrócę po niego ponownie. Skóra po nim była bardzo dobrze oczyszczona, miękka w dotyku, złagodzona.
Tonik nawilżający Medeine również używałam z przyjemnością, ale nawilżeniem nie pokonał poprzednich ulubieńców, więc raczej nie wrócę do niego.
Bogate antyoksydacyjne olejkowe serum The Sky Girl było jedno z najbardziej ulubionych nie tylko ze względu na cudowny zapach, ale także działanie, dlatego chętnie znów się z nim spotkam.
Serum ujędrniające Weleda z granatem i peptydami maca konsystencji lekkiej emulsji również zdążyłam zapisać do ulubieńców, natomiast ten zapach na dłuższą metę zaczyna męczyć, co sprawia, że nie wrócę po niego ponownie.
Tak samo zmęczył zapachem Ujedrniający krem na noc Weleda tej samej serii, co sprawiło, że także do niego nie wrócę. Lubię pachnące kosmetyki, ale w przypadku skóry twarzy wolę dużo delikatniejsze zapachy i na pewno nie kuchenne, ani też owocowe.
Maska ujędrniająco-odżywcza Miya Cosmetics mimo swojej popularności nie wywołała u mnie entuzjazmu, nie widziałam śladów działania, choćby doraźnego na twarzy, zużyłam do skóry dłoni oraz ciała. Nie było też recenzji, więc nie ma też linku.
Podobne wrażenie, czuł brak odczuwalnych efektów wywołało Serum z witaminą C na przebarwienia Miya Cosmetics, rolował się na skórze twarzy, zużyłam je na skórę dłoni i ciała. Też nie ma recenzji.
Płatki pod oczy Kurkuma&pietruszka Efektima lekko szczypaly po aplikacji, niewiele pomogly, nie wrócę do nich.
Ziołowy płyn do płukania ust Sylveco miałam już kilka lat wcześniej, znów polubiłam, chętnie powrócę.
Probeczki toniku, serum, oraz kremów Pyunkang Yul były całkiem przyjemne i delikatne dla skóry, ale to za mało żeby napisać cokolwiek więcej na ich temat.
To samo myślę o Antyoksydacyjnym serum z witaminą C Topmedica.
Krem Matcha Biome Heimish okazał się znów za bardzo treściwy nawet zimą, więc dam sobie z nimi spokój.
Tusz do rzęs Lash Idole Lancome polubiłam, nie zawiodła mnie, ale po zużyciu kolejnej miniaturki zapragnęłam czegoś nowego.
Balsam do ciała z 5% mocznikiem Ziaja Med to już nie pierwszy u mnie. Dobrze nawilża, odżywia, jednak słabo wydajny. Jak przyjdzie czas to powrócę do niego i napiszę recenzję.
O masce ujedrniającej Miya Cosmetics wspomniałam kilka linijek powyżej. Zużyłam do ciała i dłoni, wystarczy. Szału nie było.
Dziki krem do rąk Zielona Wyspa zużyłam dosłownie przed chwilą. Fantastycznie nawilża, odżywia, regeneruje, przepięknie pachnie, ale jest słabo wydajny. Mimo to chętnie kupię ponownie.
Mydło w kostce Dove jest u mnie cały czas. O czymś to świadczy.
Szampon wzmacniający, hamujący wypadanie włosów Dermedic bardzo polubiłam, jest delikatny dla mojej skóry głowy, dobrze oczyszcza włosy, jest nawet wydajny. Przy pasemkach farbowanych na jasny blond wolę jednak coś specjalnego dla nich, dlatego tym razem króluje Redken.
Ochronna odżywka do włosów farbowanych i z pasemkami Elseve Color Vive L'Oreal Paris trochę jednak obciążała moje włosy, nie zauważyłam jakiegoś specjalnego działania. Maskę zużywałam przez ponad rok już nawet nie pamiętam dobrze w jakim celu. Okres przydatności skończył się, czas się pozbyć.
Próbka szamponu oczyszczającego Apivita wystarczyła mi na może 3 mycia. Nie zauważyłam jakiegoś specjalnego działania, nie będę opisywać takich rzeczy.
Hydrolat do ciała i twarzy Werbena Arganove zużyłam do rozczesywania włosów, sprawdził się doskonale.
Pobudzający Spray do skóry głowy Rated Green Real Mary, to najlepsza wcierka jaką miałam, już za nią tęsknię. Nie chcę żadnej innej. Włosy się zagęściły, są wzmocnione, rosną jak szalone, skóra głowy po tej wcierce była bardzo odświeżona.
Zapomniałabym o Masce do włosów Artishoq. Była tak niewydajna, że zupełnie zapomniałam napisać cokolwiek na jej temat. Przypomniało mi się dopiero po dodaniu rolki na Instagramie. Maska była nie tylko niewydajna, ale też niewiele jej zawdzięczam poza delikatnym ułatwieniem rozczesywania włosów. Rozczesywanie w jej przypadku nie było najłatwiejsze, dlatego żegnam i zapominam.
To wszystko, co zużyłam w grudniu i na początku stycznia. Większość z tych produktów jest podlinkowana do recenzji. Posty z denkiem zawsze były, są i będą, choćby ze względu na bardzo duże zainteresowanie. Co Was najbardziej zaciekawiło?
Pozdrowienia!
Sporo tego kochana. Znam ten balsam z mocznikiem i bardzo go lubię.
OdpowiedzUsuńUzbierało się przez miesiące ;) Balsam też lubię, nie podrażnia mojej skóry :)
UsuńCzęść kosmetyków znam, mnie Ziaja nie przekonuje, jakoś mi nie podchodzi, Miya też mnie rozczarowała, zainteresowała mnie maska do włosów i krem do rąk z żurawiną
OdpowiedzUsuńMiya mi też nie podchodzi, nie sprawdza się. Z Ziaja tylko ten balsam używam. Nie jest to jakaś rewelacja, ale chociaż nie podrażnia mojej skóry :) Maska jest taka se, ale krem żurawinowy wymiata :)
UsuńZnam kilka rzeczy: szampon Dermedic i Apivita (ja akurat miałam wzmacniający) - oba były świetne, hydrolat Arganove - też bardzo mi pasuje, teraz używam, płatki Efektima - fajne, serum Miya - zaskoczyło mnie rolowanie, bo u mnie jest super lekkie idealne pod makijaż, miło wspominam i działanie też widziałam. W zapasach czeka maska Miya i Artishoq, ale po Twojej opinii mam obawy :D
OdpowiedzUsuńZnam wiele z tych produktów :)
OdpowiedzUsuńświetne porządki, sporo tego :)
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu ten płyn z Sylveco przetestować. Co do zapachów w produktach do twarzy to zbyt intensywny potrafi mimo że piękny to być minusem
OdpowiedzUsuń