Styczniowe pożegnania


               Pierwszy miesiąc tego roku już za nami, przyszedł czas na zrobienie kosmetycznych porządków. Na pochwałę zasługuje to, że oprócz garsci pożegnalnych kosmetyków, pożegnałam również pierwsze 3 kilogramy, oby bezpowrotnie.

Przypomnę jeszcze, że to, co pokażę w dzisiejszym  denku, nie zużyłam w jeden miesiąc. Niektóre z nich męczyłam kilka miesięcy. Nie będę wskazywała bubli, po prostu niektóre z nich są niedopasowane do mojej cery. Na innych cerach mogą się sprawdzić rewelacyjnie. 




Pasta do zębów BlanX - kolejna zużyta, kolejna w użyciu. Dla mnie te pasty są najlepsze.

Limonkowa pianka do mycia twarzy Bandi, to juz druga. Jest bardzo przyjemna, wydajna, delikatna dla skóry. Nie powoduje ściągnięcia skóry, nie wysusza. 


Hydrożelowe płatki pod oczy Black Tea Time Reverse Pyunkang Yul fantastycznie rozjaśniały moją skórę pod oczami likwidując cienie. Relaksowały, nawilżały, na pewno z przyjemnością będę do nich wracać.

Real Water Brightening Black Mask JayJun - koreańska maska w płachcie zadziałała obłędnie na moją skórę, chętnie zrobię sobie zapas. Po prostu sztos.


Serum nawilżające z kwasem hialuronowym Revitalift Filler L'Oreal Paris z jednego pudełek Pure Beauty, mam kolejne tego samego pochodzenia i jest w użyciu. Żebym miała je sama kupić, to raczej nie. Jest po prostu średnie, ale zużyję. 


Krem do twarzy Revitalift Filler L'Oreal zużywałam bardzo długo. Skończył na dłoniach, ponieważ moja skóra potrzebuje dużo więcej nawilżenia i bardziej treściwej konsystencji. Krem sprawiał tylko wrażenie że nawilża na początku, później skóra była ściągnięta. Być może sprawdzić się na mniej wymagających cerach. 

Krem ujędrniający na dzień Weleda na pewno byłby super, ale bez tak intensywnego zapachu. Sam zapach był nawet ładny, ale na pewno nie nadaje się przy pielęgnacji twarzy. Lubię pachnące kremy, ale delikatnie pachnące. Długo z nim nie wytrzymałam, skończył na dłoniach. 


Krem ochronny Photoderm Spot-Age SPF 50 - ulubiony, chociaż miał jedną wadę. Musiałam bardzo uważać, bo lubił się rolować pod makijażem. Poza tym lubiłam konsystencję tego kremu, nie bielił skóry. Nie wiem czy powrócę, ale na pewno nie skreślam.

Krem ochronny Centella Calming Daily Sunscreen Iunik - miniaturka od sklepu La Rose Care (15 ml). Coś musi być na rzeczy z tym rolowaniem, bo ten mi na koniec zrobił to samo. Poza tym uwielbiałam jego lekką konsystencję, łatwość aplikacji i to, że nie bielił skóry. Mimo tej lekkiej konsystencji jednak potrafi się zrolować, ale chętnie jeszcze potestuję. 


Żel myjący do twarzy Black Detox Cleaning Jelly Apivita - miniaturka 15 ml z jednych pudełek Pure Beauty.  Żel był bardzo wydajny, przyjemny w stosowaniu, skuteczny w użyciu. Kto wie czy nie sięgnę po całe opakowanie. Recenzji jednak nie ma, bo mi na takie popierdółki szkoda po prostu czasu na rozpisywanie. 


Próbkom też nie wystawię opinii, bo po takiej ilości po prostu się nie da. Niektóre z nich były tak skąpe, że nie wiedziałam, na które miejsce to użyć. Po zużyciu co najmniej czterech próbek serum Galactomyces Iunik, zapisałam je na swoją zakupową listę, także krem do twarzy Embryolisse okazał się bardzo przyjemny i skuteczny na tę porę roku. Krem regenerujący Matcha Biome Heimish dla odmiany okazał się za bardzo treściwy.


Szampon do włosów cienkich i delikatnych Fibre Clinix Schwarzkopf Professional - (miniaturka 15 ml) liczyłam na większą wydajność, ale obok moich ulubionych szamponów to jednak nie stało. Napisałam post o tej miniaturce, bo z tego grudniowego pudełka Pure Beauty niewiele miałam do wyboru, a pisać kazano. Szampon był całkiem przyjemny, ale konsystencja jakaś zbyt lekka jak na moje włosy, stąd musiałam używać więcej. Nie był to jednak szampon idealny do moich włosów. Stosowałam go naprzemiennie z szamponem Redken, lub przed tym szamponem, na szczęście już się skończył. 


Olejek do ciała Pomarańcze w czekoladzie Mohani był mega przyjemny, przepięknie pachniał. Uwielbiałam go, chociaż był tłusty jak olej rzepakowy z kuchni, co stwierdziłam dopiero, kiedy zepsuje się pompka i musiałam wylewać na dłoń Mimo, że był tak tłusty, szybko się wchłaniał. 

Zimowe masło do ciała Sylveco również było bardzo przyjemne, chociaż po posmarowaniu mazało się niemiłosiernie na skórze. Na szczęście nie trwało to długo, a piękny zapach rozpieszczał zmysły. Masło dobrze nawilża i odżywia. Nie wiem czy jeszcze będzie okazja na nie trafić, ale na szczęście mam inne ulubione.

Peeling z nasion lnu BodyBoom jak szybko przyszedł, tak szybko zużyłam, ponieważ podczas  aplikacji tego peelingu jego połowa zawsze lądowała w wannie, więcej nie wrócę. Ochów i achów nie będzie, tak samo jak nie będzie współpracy z Pure Beauty.  Po prostu nie potrafię udawać org...ów, kiedy ich nie  ma. Nie mogę narzekać, bo było również trochę ulubieńców,  ale najwięcej ich jednak było w postaci miniaturek wśród masy nieprzydatnych mi produktów. Tak więc większość szamponów oddawałam dalej lub zużyłam do prania niektórych rzeczy. 


Mydło w kostce Dove wraca do mnie jak bumerang. Po prostu lubię.

To wszystko, co zużyłam w styczniu. Cieszę się, że miałam możliwość poznać. Cieszę się również, że niektóre z nich pożegnałam. Co Was najbardziej zaciekawiło?

Pozdrowienia! 🌞

Komentarze

  1. Zaskoczyłam się średnią oceną Loreal. Ja z tej serii reviitalift miałam serum pod oczy, moja mama również i obie byłyśmy nim zachwycone. Nie miałyśmy okazji testować pozostałych kosmetyków od nich, ale Twoja ocena daje do myślenia, czy warto. Ale z drugiej strony, każda z nas ma inne potrzeby i słusznie zauważyłaś, że niektóre kosmetyki, które średnio się u Ciebie sprawdziły, mogą być hitem u kogoś innego. A kostka myjąca Dove również do mnie często wraca. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Każda z nas ma inną cerę, inne potrzeby, a ja ściemniać na potrzeby reklamy nie mam zamiaru :) Po prostu nie sprawdził się ten krem, serum średnio i nic na to nie poradzę :) Cieszę się jednak, że u Was się sprawdzają te kosmetyki :)

      Usuń
    2. Dlatego lubię do Ciebie zaglądać, bo nigdy nie mijasz się z prawdą. :)

      Usuń
    3. Miło mi bardzo :) Po prostu źle się czuję, jeśli muszę coś ukrywać. Dla mnie ten blog nie miałby sensu, już i bez tego jestem zmęczona reklamami ;)

      Usuń
  2. Mam chrapkę na to zimowe masełko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie polecam, jest bardzo przyjemne w użyciu i działa jak oczekiwałam :)

      Usuń
  3. Tego właśnie się spodziewałam po serii Revitalift, ale w internecie same "ochy" i "achy" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co się dziwisz, reklama ma swoje wymagania ;) Mi było zbyt ciężko z bagażem ukrywania, w końcu zaczęło się odbijać, a marki takich nie lubią ;)

      Usuń
  4. Ładne denko. Ja jeszcze tej serii Revitalift nie miałam okazji używać, ale jestem jej bardzo ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tych trzech kilogramów gratuluję najbardziej, bo moje są jakieś zżyte ze mną i nie chcą mnie opuścić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, kosztuje to trochę wyrzeczeń i luki żywieniowej :)

      Usuń
  6. Chętnie przetestuje te pasty do zębów z BLANX, bo najczęściej to kupuję pasty do zębów z colgate :)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. O dziwo nic nie znam z Twojego denka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to chodzi :D Bo ja stosuję same wyjątkowe kosmetyki. Nie spamuję tym samym, co setki innych :D

      Usuń

Prześlij komentarz

☆ Jest mi bardzo miło, kiedy odwiedzasz to miejsce i zostawiasz swój ślad. Jednak pamiętaj!

☆ KOMENTARZE ZAWIERAJĄCE NIEOPŁACONE LINKI, LINKI DO ADRESÓW BLOGA LUB REKLAMY NIE SĄ AKCEPTOWANE I TRAFIAJĄ DO SPAMU!

☆ Nie widzisz swojego komentarza? Prawdopodobnie pozostawiłaś w nim nieopłacony link. Zgodnie z obietnicą trafił do spamu. Szanuj cudzą pracę! Mam alergię na cwaniactwo.
☆ Zanim napiszesz komentarz, poświęć chwilę i przeczytaj cały post. Chyba, że lubisz się kompromitować.

Jeśli podobają się Tobie moje treści, będzie mi bardzo miło, jeśli wesprzesz mój blog 🙂

instagram

Copyright © W Blasku Marzeń.