Nieplanowany lot do Hiszpanii, pożegnanie brata
Muszę przyznać, że tegoroczne wakacje były wyjątkowo słoneczne, co czasami bywało i męczące. Pierwszą połowę spędziłam u córki, co było zaplanowane już wcześniej, druga połowa była całkowicie inna niż się spodziewałam.
Po powrocie ledwo zdążyłam się zadomowić, przyszła wiadomość o zejściu z powodu nagłego zatrzymania krążenia mojego starszego brata. To był też nagły cios w moje serce, ale też moich sióstr. Zrozpaczona podwójnie, bo z powodu odległości nie mogłam być na jego pogrzebie. Mój brat od około dwudziestu lat mieszkał pod Madrytem, miał tam żonę i córkę. W Hiszpanii chowają zmarłych w ciągu 48 godzin od zgonu.
Mój brat cieszył się domkiem, który kupili pod lasem, przygarnęli też kotka. Często wysyłał mi rodzinne zdjęcia, rozmawialiśmy przez Whatsappa. Robiłam mu filmiki na Instagramie ze zdjęć jego rzeźb. Jeśli macie ochotę, to tam są, zostaną jako pamiątka.
Wspólny lot do Madrytu zorganizowała moja siostrzenica, która jest obeznana w temacie podróży, zna też biegle języki. To była krótka podróż, bo wyleciałyśmy w sobotę rano, wróciłyśmy na drugi dzień. Niedosyt oczywiście jest, ale wrażeń też nie brakuje.
Udało mi się zapakować tak jak to jest wymagane, psując przy okazji zamki od obu kosmetyczek od podróżnych pojemniczków. Na szczęście siostrzenica miała zapas woreczków. Udało mi się wstać o 4:30 i wyszykować na czas. Przyjechała po mnie siostra, a w drodze do siostrzenicy dowiedziałam się, że z lotniska jedziemy prosto na cmentarz, ponieważ tam szybciej zamykają, więc należałoby się przebrać w stosowny ubiór. Przebrałam się u siostrzenicy, ale moja jedyna czarna spódnica z wiskozy, ale z nylonową podszewką nie należała do komfortowych. Był to jednak jedyny czarny ubiór, który zdążyłam z tej okazji kupić i to w second handzie, bo sklepy już były załadowane odzieżą jesienną (co za bezsens!).
Wracając do podróży, sama odprawa przeszła szybko i sprawnie, za to lot do Frankfurtu nad Menem, gdzie się przesiadałyśmy był o około 40 minut opóźniony, na dodatek z samolotu do lotniska trzeba było jechać autobusem, co było dość stresujące, czy na pewno zdążymy. Nie wiem jakim cudem, bo tamtejsze lotnisko jest mega mega ogromne, ale ja szczęście zdążyłyśmy. Samolot też był już większy i spokojnie doleciałyśmy do Madrytu. Tam już zupełnie inny klimat, inne bardzo przyjemne zapachy, ludzie też jakby inni, mimo upału bardzo pogodni.
Niestety, nie miałam okazji zwiedzić Madrytu, z lotniska pojechałyśmy Uberem prosto do Alcala de Henares na cmentarz, gdzie miałyśmy się spotkać z żoną i córką naszego zmarłego brata.
Cmentarz w Alcala w ogóle cmentarza nie przypomina i dzięki temu ma swój urok. Jest ogrom roślinności, śpiewają ptaki, cmentarz ten bardziej przypomina ogromny park, gdzie spotkać można ściany z tabliczkami, gdzie każdy ma swoją. Przez miesiąc od pogrzebu zamiast tabliczki z imieniem, nazwiskiem oraz datami wisi kartka, później dopiero zmarły dostaje swoją tablicę z miejscem na kwiaty. W Hiszpanii latem nie wolno zapalać zniczy z powodu zagrożenia pożarem. Gdzieniegdzie są takie duże grobowce, na których stawia się krzyże.
Dom pogrzebowy przypomina galerię z obrazami, jest bardzo przestronny i elegancki. Tam też jest restauracja z kawiarnią.
Na cmentarzu można też spotkać pomniki, również pomnik Polaków zamordowanych przez terrorystów w Madrycie w 2004 roku. Był on często odwiedzany przez mojego brata. Ten cmentarz to było jego ulubione miejsce do spacerów. Uwielbiał też chodzić na tę górę i tam według życzenia został pochowany.
Bardzo mi przykro z z powodu śmierci Twojego brata kochana. Przyjmij moje najszczersze wyrazy współczucia, proszę. Piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuń