Wszystkie chcemy mieć długie, piękne rzęsy, natomiast nie wszystkie możemy nosić rzęsy sztuczne czy doczepiane. Moje rzęsy, chociaż są długie, już dawno straciły swoje lata świetności, wyblakły, przez co z wiekiem są coraz mniej widoczne. Przez swoje nadwrażliwe oczy najczęściej wracam do sprawdzonych tuszy do rzęs, ale tym razem postanowiłam wypróbować Ultrawydłużającą i pogrubiającą maskarę Lash Clash YSL. Czy spełniła moje oczekiwania?
Jeśli chodzi o tego rodzaju produkty, najchętniej wybieram miniaturki wysokopółkowych tuszy. Nie zdążą wyschnąć, zanim zużyję, przez co też nic się nie zmarnuje. Z braku miniaturek wybrałam opakowanie pełnowymiarowe, i jest to naprawdę spore opakowanie. Wykonane z solidnego tworzywa zwieńczone dodatkowo ozdobnym logo, zawiera aż 9 ml kremowej konsystencji czarnego koloru tuszu.
Tusz do rzęs dodatkowo był zapakowany w wyjątkowo elegancki kartonik, na którym znaleźć można najwięcej informacji, Całość przyszła ofoliowana i oklejona banderolą, co daje całkowitą pewność, że nikt tam do środka nie zaglądał.
Wracając do szaty graficznej, wytłoczona na czarnym tle oddaje niezaprzeczalny wyraz luksusu i elegancji.
Mascara Lash Clash YSL zaopatrzona została w wyjątkowo dużą, podwójnie stożkową szczoteczkę. Z opisu wynika, że jest to największy aplikator w historii maskar YSL, dzięki której otrzymujemy zaskakującą objętość naszych rzęs, która utrzymuje się cały dzień.
Ultrawydłużająca i pogrubiająca maskara Lash Clash YSL spektakularnie zmienia wygląd rzęs dzięki trzem pociągnięciom.
- Nadaje im ultraczarne wykończenie
- Zwiększa objętość rzęs o 200%
- Nadaje trwałość do 24 godzin
Co wpływa na działanie tuszu do rzęs Lash Clash YSL?
- Podwójnie stożkowa szczoteczka, która jako największy aplikator w historii maskar YSL, pozwala budować wyjątkową objętość.
- Bezzapachowa kremowa formuła Lash Clash to połączenie formuły bez parabenów, ultraczarnego pigmentu, oraz substancji zapobiegających rozmazywaniu tuszu. Dzięki niej właśnie maskara jest łatwa w aplikacji i pozwala bezpiecznie budować objętość kolejnymi pociągnięciami.
- Dodatkowo wzbogacona jest o ekstrakt z irysa florentyńskiego pochodzącego z marokańskich ogrodów YSL Beauty, który odżywia i pielęgnuje rzęsy na całej ich długości, nadając im wyjątkową trwałość.
Tusz do rzęs Lash Clash YSL przetestowałam w różnych warunkach (letnich) i na różne sposoby. Ostatnie tygodnie były dla mnie wyjątkowo łzawe, czego największą przyczyną była utrata jedynego brata. Był też związany z tym kilkugodzinny lot do wyjątkowo upalnej Hiszpanii. Zakrapiałam też oczy kroplami nawilżającymi, zdarzały się również krótkie drzemki w ciągu dnia, chwile smutku i bezsilności.
Chociaż nie miałam okazji (na szczęście) nosić tego tuszu na swoich rzęsach przez 24 godziny, to biorąc pod uwagę wszystkie wydarzenia oraz panujące warunki atmosferyczne, tusz ten nie zawiódł mnie. Efekt na rzęsach trwał długie godziny w ciągu dnia.
Ogromna szczoteczka nie sprawia problemów podczas aplikacji, ale nie zaprzeczę, że nie trafiłam nią poza moje rzęsy, a jakże! Wszystkie te ślady mojego braku wprawy ściągam patyczkiem higienicznym, kiedy już ten drobny ślad wyschnie. Przedłużone końcówki rzęs pod koniec dnia tracą nieco na swoim wyglądzie, pozostają pewnie gdzieś pod nieprzypudrowanymi okolicami oczu, których to pudrować, jeśli nie muszę, to nie mam zamiaru.
Bardzo ważne dla moich nadwrażliwych oczu jest również to, że tusz ten nie wywołuje ich łzawienia, nie wspominając skłonności do alergii. Biorąc dodatkowo łatwość aplikacji, efekt jaki pozostawia na moich rzęsach, tusz ten spełnia moje oczekiwania. Efekt zależy też od długości naszych rzęs. Tusz do rzęs je upiększy, ale cudów nie zrobi, jeśli rzęsy są krótkie.
Nie mam zamiaru Was namawiać do kupna tej maskary, tym bardziej że każda z nas ma jakąś ulubioną. Jeśli jednak macie ochotę ją wypróbować, sprawić sobie taki prezent, to polecam ten tusz. Efekt jak również łatwość jego użycia jest wart wypróbowania.
Pozdrawiam serdecznie 🌞
Przy kolejnych zakupach tuszu do rzęs, być może skuszę się właśnie na ten.
OdpowiedzUsuńPolecam Agnieszko, będziesz zadowolona :)
UsuńU mnie sprawdza się teraz jeden tusz, który niestety daje marny efekt podkreślenia rzęs więc częściej się jednak nie maluje. Kiedyś sprawdzały się mascary naturalne, np. Lily Lolo.
OdpowiedzUsuńU mnie naturalne w ogóle się nie sprawdzają, szkoda wydawać na coś, co się nie sprawdza :/
UsuńNie przepadam zbytnio za takimi szczoteczkami w tuszach, ale sama masakra nawet mnie zaciekawiła
OdpowiedzUsuń:) Pozdrawiam serdecznie.
Rozumiem :) Również serdecznie pozdrawiam :)
UsuńZdecydowanie wygląda kusząco - zarówno po opinii, jak i po wyglądzie oraz samej marce, jednak tym razem nie przetestuję - mam swój sprawdzony od lat, który spełnia moje oczekiwania, więc zostaje przy nim :D Pozdrawiam Cię serdecznie!
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem i szanuję Twoją decyzję, też zawsze wybieram sprawdzone ;) Również serdecznie pozdrawiam :)
Usuńnigdy nie miałam nic od tej marki ;)
OdpowiedzUsuńZawsze może być ten pierwszy raz ;) Kiedyś też mogłam tak powiedzieć :)
UsuńNie miałam jeszcze tego tuszu, a jak widzę efekt po nim bardzo ładny! 🙂
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba Basiu. Wszystko przed Tobą :)
Usuńdo tej pory moim ulubionym to Gosh potem Pupa Milano, tego jeszcze nie miałam okazji mieć, ale wpisuję na moją listę, u mnie nie sprawdził się z Sephory, Rimmel, Max Factor też mnie nie zachwycił
OdpowiedzUsuńPupa też się u mnie nie sprawdził, ale cieszę się, że sprawdził się u Ciebie :)
UsuńDorotka, gdzie można kupić ten tusz, u nas w Douglasie nie ma?
OdpowiedzUsuńPatrzyłaś na stronie internetowej? Może być też na Notino, Sephora, Lookfantastic :)
Usuń