To nie czas rządzi mną, czyli jak dbam o siebie

 


        Jesień już się rozpanoszyła na dobre i chociaż ma swoje uroki, to potrafi zaleźć za skórę. Daje się we znaki coraz bardziej doskwierający brak słońca i związane z tym coraz krótsze dni. Trochę to psuje nasze samopoczucie, nastrój, ale czy warto ulegać tym zmianom? Nie można pozwolić, by coś takiego rządziło nami. 


Odjęta od dnia godzina dzięki przesunięciu czasu na zimowy sprawia, że nastrój robi się nieciekawy, dlatego staram się z tym walczyć. W końcu nie czas rządzi mną, ale odwrotnie. To ja rządzę swoim czasem. 



Niezależnie od tego czy świat się kończy, czy zaczyna, każdy dzień zaczynam od ulubionej kawy w ulubionym kubku czy filiżance z porcelany. Zawsze tak było, także kiedy jeszcze pracowałam czy miałam małe dzieci. Także pracę zaczynałam od kawy. Byłam tam pół godziny wcześniej,  żeby spokojnie przy kawie odebrać raport.

Bycie mamą, to też żadna przeszkoda, ale kwestia organizacji. Kiedy słyszę, że ktoś nie ma czasu na kawę, mam ochotę zapytać czy chwali się, czy żali. Jeśli masz mentalność Kopciuszka, nie oczekuj, że coś nagle się zmieni. Nikt nie jest niezastąpiony, zawsze można a nawet powinno się oczekiwać pomocy. Wszystko zależy od organizacji. Jeśli ktoś nie lubi kawy, jego strata. Ja ją uwielbiam. Nie mam ekspresu, mam specjalny lejek i filtry. 


Niezależnie od dnia i pogody, oprócz codziennej toalety, zawsze staram się dbać o swój wygląd. Codzienna pielęgnacja twarzy, makijaż oraz stylizacja włosów, to żaden wyczyn, ale przyjemność z pożytecznym, którego nie powinno nigdy zabraknąć. Dbam o to, by moje kosmetyki były bezpieczne dla mojej skóry i przyjemne dla zmysłów. Ich skład jest ważny dla mnie, ale też bardzo ważne jest ich działanie, ważna jest  również nowoczesna technologia. 



Mogę się obyć bez makijażu, zwłaszcza kiedy zajdzie taka potrzeba, ale nie mogę obyć się bez szminki, czy choćby błyszczyka, bez nich czuję się jak nieubrana. Na co dzień makijaż jest częścią mojej stylizacji. Nie musi rzucać się w oczy, być widoczny na kilometr, ale ma ukrywać niedoskonałości, uwydatniać wszystkie atuty. Makijaż robiłam także, kiedy miałam malutkie dzieci. Nigdy nie skąpiłam tych kilku chwil dla siebie. Nie uważam tego za przejaw egoizmu, raczej za przeciwstawienie się roli ofiary losu.


Tak samo jak zdrowy wygląd skóry czy makijaż, ważna jest dla mnie codzienna stylizacja. Wyrzuciłam zniszczone rzeczy, także rzeczy, które mi nie odpowiadają składem. W domu tak samo chcę czuć się i wyglądać elegancko. Zostawiłam sobie niewiele, ale to, w czym czuję się na tyle dobrze, że w każdej chwili mogłabym wyjść w tym bez wstydu z domu. Nic gorszego, niż poplamiona czy dziurawa bluzka czy sukienka. 



Nie zapominam też o zdrowym stylu  życia, zdrowych posiłkach, bez których nie wyobrażam sobie normalnego funkcjonowania. Wiem, co mi służy najbardziej, i co nie służy mojemu zdrowiu. Dzięki ograniczeniu węglowodanów i stosowaniu postu przerywanego schudłam już 11 kg, czuję się lekka i dużo zgrabniejsza niż wcześniej. Codzienne spacery poprawiają kondycję i równowagę, których już zaczynałam odczuwać deficyt. Bez trudu wchodzę na 6 - te piętro. 


Badania kontrolne nie są fanaberią, ale koniecznością. Dbam, żeby je robić regularnie. Ostatnio, wbrew sceptykom, którzy krytykują, obśmiewają mój styl życia, znacznie się poprawiły. Dzięki zmianie sposobu żywienia, bez żadnych leków unormował się mój poziom glukozy, wycofałam stan przedcukrzycowy. Nie zawsze słucham lekarzy, zwłaszcza tych uczonych starym systemem. Kilka minut na pacjenta polega na dopisywaniu nowych leków, które oprócz skutków ubocznych nic nie  robią, dodatkowo rujnują budżet.


Nawet, jeśli już nie pracuję zawodowo, nie pozwalam sobie na brak wiedzy. Nie zaśmiecam sobie głowy byle jakimi newsami  z internetu czy pierwszymi lepszymi treściami. Chętnie oglądam filmy podróżnicze, poznaję kulturę innych narodowości, uczę się obcego języka. Mózg tak samo jak ciało potrzebuje gimnastyki dla lepszego funkcjonowania. 


Uważam, że znalezienie czasu na relaks i regenerację, nie jest żadną fanaberią czy luksusem, ale taką samą potrzebą jak inne czynności życiowe. Trzeba umieć zwolnić, zregenerować siły, naładować baterie. Nie mam poczucia winy, kiedy zmęczona usiądę by odpocząć, czy mam ochotę przejść się na spacer. Jest to konieczne dla efektywnego działania oraz zwiększenia energii. 



Bardzo ważni są też ludzie, którymi się otaczamy. Unikam maruderów, malkontentów, którzy uwielbiają wszystko krytykować, byle tylko komuś umniejszyć, by ktoś koniecznie poczuł się gorzej. Otaczam się ludźmi, którzy mnie inspirują a nie dołują. Którzy swoją postawą dają przykład, że można żyć lepiej. Tacy ludzie dodają energii i odwagi, która pomaga osiągać cele. Nic gorszego niż ktoś w otoczeniu, kto nic w życiu nie osiągnął, próbuje obarczyć innych własnymi problemami, i jeszcze wyrzutami sumienia, że wygląda i czuje się gorzej. Nie akceptuję takich wampirów energetycznych, wolę osoby, które wspierają swoją pozytywną energią.


Pisząc to wszystko, wcale nie sądzę, że moje życie jest idealne, bo nigdy nie jest w stu procentach tak jak byśmy chcieli. Tak jak u innych zdarzają się jakieś doły, upadki, tragedie. Ważne jest jednak, żeby mimo wszystko nie poddawać się temu, co nas dotyka. Co jest konieczne, nie można uniknąć. Zawsze jednak lepiej zadbać o swoje dobre samopoczucie, zdrowie, szukać lepszych rozwiązań, niż nie robić nic w tym kierunku i być wiecznie nieszczęśliwą. Dbacie o siebie?


Pozdrowienia! 🌞

Komentarze

Jeśli podobają się Tobie moje treści, będzie mi bardzo miło, jeśli wesprzesz mój blog 🙂

instagram

Copyright © W Blasku Marzeń.